Mówiąc bez ogródek: ceny będą wyższe.
Na których konkurentów patrzycie przede wszystkim, kształtując cenniki?
Na czterech czołowych graczy: Orange, Playa z UPC, Cyfrowy Polsat z Netią i na Vectrę.
Trzy z wymienionych przez pana firm dostarczają usługi komórkowe we własnej sieci. Jak, w dobie konwergencji, Inea chce z tym konkurować skoro musi się zadowolić marżą MVNO?
Mamy doskonałego partnera infrastrukturalnego. Bardzo sobie cenię współpracę z Playem. W tym roku przedłużyliśmy umowę o współpracy na kolejny okres.
Na jak długi?
Tego niestety nie mogę zdradzić. Play z dużym zrozumieniem podchodzi do naszych potrzeb i jesteśmy bardzo zadowoleni z warunków przedłużonej umowy. Od czerwca mamy dostęp do sieci 5G, dzięki czemu możemy zaoferować dzisiaj dwa pakiety z dostępem do tej technologii i bardzo dużymi wolumenami mobilnej transmisji (100 i 200 GB bez żadnych limitów w przepływności). Pozostał jeden najtańszy pakiet bez dostępu do 5G.
Jaka jest dzisiaj wasza baza klientów usług mobilnych?
Na 300 tys. wszystkich klientów Inea mamy 35 tys. kontraktów na usługi mobilne.
To jest jakieś 10 lat działalności w charakterze MVNO. Chcecie dalej rosnąć w takim samym tempie?
W średnim terminie ta baza ma wzrosnąć kilkukrotnie. Statystycznie w każdym gospodarstwie domowym są trzy karty SIM. To oznacza, że nasi klienci mają w dyspozycji blisko 1 milion kart SIM, a Inea oferuje z tego raptem 35 tys. Potencjał wzrostu wydaje się ogromny. Naszym celem jest to by, statystycznie, w każdym gospodarstwie domowym, które korzysta naszych usług stacjonarnych był co najmniej jeden SIM z logo Inea.
Czyli stan aktualny razy dziesięć. Widzę dwie drogi do tego celu. Pierwszą jest oferta multiSIM.
To prawda. I taką ofertę Inea na dniach wprowadzi.
Drugą drogą jest oferta terminalowa.
W ten obszar raczej nie będziemy wchodzić. Nie mamy skali, by konkurować na tym rynku. Nie planujemy także budowy dużej sieci sprzedaży, czego wymaga oferta terminalowa.
W waszej strategii usługa MVNO uzupełnia pakiet usług i ogranicza churn, czy generuje marżę?
Zdecydowanie ma to być usługa marżowa. Oczywiście na obniżenie churn także dobrze wpływa, ponieważ każda dodatkowa usługa w pakiecie oznacza wyższą lojalność klienta.
Czy jest dzisiaj miejsce na rynku dla klasycznie pojmowanego potrójnego lub poczwórnego pakietu usług: internet + telewizja + telefon + karta SIM (lub kilka kart SIM) w jednym abonamencie?
Są klienci, którzy decydują się na takie usługi, ale dzisiaj pakietyzacja musi być bardziej wszechstronna. Wymagania użytkowników są rozmaite i do tego należy się dopasować. Doskonale wykorzystują to sieci mobilne, które, mając bardzo silną markę usług komórkowych, skutecznie budują świadomość internetu, czy telewizji jako usług dodatkowych. Mają duży komfort, ponieważ główną marżę realizują na usługach komórkowych, więc mogą sobie pozwolić na bardzo agresywną ofertę na usługi domowe. Przyznaję, że niekiedy odnoszę wrażenie, że nawet te usługi dotują.
Na usłudze dostępu do internetu nadal jest największa marża?
To zależy od dostawcy usług i od przyjętych zasad księgowości. W Inea od tego, do której usługi detalicznej i w jakich proporcjach zaliczymy koszty BSA. Mamy swoją metodę, ale nie wyciągałbym z tego wniosków dla całego rynku.
I mówi pan, że telefon stacjonarny nadal się liczy?
Według mnie stanowi przede wszystkim rodzaj telefonu alarmowego – pewnego środka komunikacji, w razie gdyby komórki zawiodły.