Spółce nie tak łatwo dostać większy kredyt obrotowy, ponieważ – jako firmie technicznej – brakuje majątku trwałego na zabezpieczenia. Digicos co prawda korzysta (i chwali sobie) poręczenia jakich udziela krajowym firmom Bank Gospodarstwa Krajowego, ale to nie rozwiązuje wszystkich problemów spółki z pozyskaniem kapitału na działalność obrotową i na rozwój.
– Rozważaliśmy kiedyś pozyskanie środków na rynku giełdowym, ale zrezygnowaliśmy. Trudno było uzyskać rozsądną wycenę spółki. Marża w naszej branży nie jest wysoka, oscyluje na poziomie kilku procent a to nie zachęca inwestorów spodziewających się wysokich i szybkich zysków. Poza tym istota naszego biznesu nie była przejrzysta nawet dla doradców inwestycyjnych, więc jeszcze trudniej byłoby ją wyjaśnić inwestorom – mówi Mariusz Plaskota. – Być może pomógł by nam inwestor branżowy.
Do czasu jednak, wobec szczupłości źródeł finansowania, spółka musi ostrożnie planować rozwój, aby zbytni rozmach nie zachwiał jej płynnością.
Firmy, takie jak Digicos, muszą sobie poradzić pomiędzy potężnymi klientami, którzy mają naturalną przewagę przy ustalaniu warunków współpracy, a podwykonawcami działającymi na chłonnym dzisiaj rynku usług. Podwykonawcy Digicos, to zazwyczaj niewielkie i elastyczne firmy. Bez trudu mogą się przerzucić na projekty infrastrukturalne w innych branżach np. w sektorze energetycznym. Łatwo zmieniają kontrahentów na firmy, którzy oferują lepsze stawki i szybkie płatności.
Digicos testował możliwość zatrudnienia wykwalifikowanych pracowników zza wschodniej granicy, ale to nie dało rezultatu. Oczekiwania płacowe przyjezdnych są na poziomie stawek krajowych (czasem również z koniecznością zapewnienia mieszkania). Jednocześnie wymagają oni dodatkowej opieki z uwagi na brak znajomości języka i lokalnych uwarunkowań.
– Nasze ekipy muszą być w pełni samodzielne a pracownicy posiadać wszystkie wymagane prawem krajowym uprawnienia – mówi Mariusz Plakota.
Rynek pracy w całej polskiej branży ICT jest dzisiaj trudny. Zdaniem szefów Digicos, poza zapewnieniem konkurencyjnych wynagrodzeń, przewagą mniejszych firm jest przyjazna atmosfera pracy, uproszczona hierarchia, czy szybka decyzyjność – w zamian na przykład za elastyczność pracowników. Czasem bowiem, gdy brakuje rąk do realizacji (nawet prostych) zadań dla klientów jadą z Digicos inżynierowie, czy kierownicy.
Pozytywnym zjawiskiem jest natomiast na tym rynku niższa presja ze strony klientów na ceny usług.
– Wszyscy już rozumieją, że nie tylko nie może być taniej, ale że nawet nie ma uzasadnienia dla obecnych stawek, jeżeli mamy zagwarantować jakiś poziom usług. To się zmienia na korzyść i dobrze jeszcze, aby zmieniły się zasady rozliczeń – mówi Norbert Polewka.
W Digicos pracuje obecnie około 90 osób, a w firmach partnerskich kolejne kilkadziesiąt osób na bieżąco realizuje zlecenia ze spółki. Zarząd Digicos mówi, że trudno jeszcze ocenić jak wzrośnie zapotrzebowanie na pracę, kiedy rozpoczną się nadchodzące projekty inwestycyjne MNO.
– Nawet jeżeli mają dłuższe plany, to nasi klienci bazują na rocznych budżetach. Zwykle na przełomie I i II kwartału określają zapotrzebowanie na usługi w danym roku. Zazwyczaj operator planuje konkretną liczbę lokalizacji w danym obszarze geograficznym i alokuje projekty na poszczególnych partnerów, zgodnie z ich możliwościami i warunkami umów ramowych. Nasz kluczowy partner gwarantuje nam konkretny parytet w inwestycjach realizowanych na „naszym” terenie.