Kluczowa powinna być geolokalizacja budynku i informacja o liczbie lokali w nim. Stąd informacje o infrastrukturze powinny być oparte o dane lokalizacyjne – na przykład współrzędnych geograficznych. Inaczej, wobec nieścisłości w bazach, są liczne problemy.
W Głownie – innej miejscowości, w której operowaliśmy – istnieje osiedle, w którym większość bloków przypisana jest do jedynie dwóch pocztowych numerów adresowych grupujących po około 20 budynków każdy. Z punktu widzenia referencyjnej bazy UKE, to są dwie nieruchomości po kilkaset mieszkań każda. Tutaj także toczyłem z regulatorem nieskuteczną dyskusję, jak opisać te lokale mieszkalne, ponieważ bez użycia numerów bloków tego się nie da zrobić. Regulator nie przyjmował jednak do wiadomości moich argumentów, bo „taką ma bazę referencyjną” i muszę zgodnie z nią sprawozdawać. Nie ważne, że baza jest niezgodna z rzeczywistością.
Jeżeli chodzi o zasoby adresowe, UKE korzysta z TERYT?
Wedle mojej wiedzy, UKE agreguje dane o punktach adresowych z kilku źródeł – z kilku publicznych rejestrów. W jaki dokładnie sposób korzysta z tych danych, jak je nakłada i weryfikuje – tego już nie wiem. Być może w tym tkwi tajemnica, dlaczego czasem jedno fizyczne domostwo, to wedle SIIS pięć punktów adresowych.
Podstawowa słabość przyjętego systemu, to oparcie go o punktową mapę adresów bez jakiegokolwiek odniesienia do przebiegów kabli telekomunikacyjnych. Mapy infrastruktury udostępniane przez UKE pokazują węzły sieci, zakończenia sieci w gwiaździstych połączeniach logicznych, które na mapie potrafią przebiegać przez środek jeziora. A najprawdopodobniej przebiegają w pasie drogi biegnącej dookoła jeziora, choć tego można się tylko domyślać.
A co by z tego wynikło, że znalibyśmy przebieg tego połączenia?
Wskazywałoby to, że domostwa ulokowane w jego sąsiedztwie – jeżeli to byłby optyczny kabel dystrybucyjny – prawdopodobnie są w zasięgu usług telekomunikacyjnych, i że interwencja na tym obszarze nie jest potrzebna. W aktualnym ujęciu danych, to są często białe plamy – z uwagi na wyżej wymienione problemy z bazami referencyjnymi i niejasnymi algorytmami kwalifikowania nieruchomości. Gdyby była wiedza o istniejących przebiegach połączeń i typie ulokowanej w ziemi infrastruktury, to nie tylko planowanie interwencji publicznej byłoby bardziej precyzyjne, ale i abonent wiedziałby do kogo może się zwrócić o usługę detaliczną a operator o usługę hurtową.
Nie chodzi zresztą tylko o samą wizualizację przebiegów, ale w ogóle o przestrzenne ujęcie danych. Pozwoliłoby to na wprowadzanie algorytmów weryfikujących spójność bazy. Jeżeli stwierdzamy, że pięć punktów adresowych leży w kwadracie – powiedzmy – 20 na 20 metrów, to można podejrzewać błąd w danych wymagający weryfikacji. System oparty na „kropkach” adresowych nie daje takich możliwości.
SIIS powstawał więcej niż 10 lat temu, kiedy zupełnie inaczej myśleliśmy o możliwościach systemów informatycznych i zadaniach, jakie można im postawić. Dzisiaj poprzeczka stoi znacznie wyżej. Mimo wieloletniej historii SIIS nie jest przy tym oparty na bazie przyrostowej – co roku na nowo wprowadzamy komplet danych do trochę inaczej działającego narzędzia (np. zmienne są kody TERYT).