POLEMIKA: Logika regulacji rynku. Idźmy dalej tą drogą

Nie mówimy „nie” dla takiego podejścia – tylko pamiętajmy o jego konsekwencjach. W takiej sytuacji regulacji zostanie poddany także ten operator, którego udział przekracza 40 proc. rynku. Wówczas na terenie Warszawy, Krakowa, Poznania, czy innych miast, które są (lub mają być zderegulowane) regulacji podlegać będzie dominant rynkowy, którym często nie jest Orange. Kto zatem powinien być w takich lokalizacjach regulowany?

Kto ma lokalny monopol?

Regulator rynku musi zbadać poziom konkurencyjności przed określeniem rynku geograficznego, ponieważ to właśnie takie same, bądź inne warunki konkurencyjności na określonych obszarach definiują zakres terytorialny rynku produktowego.

Nie da się całego postępowania zamknąć w czterech następujących po sobie punktach opisanych jako etapy tego postępowania. Poszczególne etapy przenikają się, nakładają, a dokonywane oceny i wnioskowanie jest płynne. Z pewnością trudno jest zrozumieć to czytelnikom, którzy nie brali nigdy czynnego udziału w takim postępowaniu. Tym bardziej polemika z nie do końca trafnym artykułem wydała nam się niezbędna.

W odróżnieniu od autorów artykułu„Kolejna deregulacja Orange do poprawki?”, uważamy, że Prezes UKE dokładnie zbadał stopień konkurencji na analizowanych rynkach dla poszczególnych obszarów gminnych i pojawiające się na nich problemy rynkowe.

Kryteria, które zostały użyte celem wyróżnienia obszarów gminnych w pełni konkurencyjnych:

1. na danym obszarze gminnym działa przynajmniej trzech operatorów świadczących detaliczną usługę szerokopasmowego dostępu do internetu;

2. na danym obszarze gminnym udział procentowy liczby klientów Orange na rynku dostępu lokalnego w stałej lokalizacji na poziomie detalicznym do całości liczby klientów nie przekracza 40 proc.;

3. przynajmniej 65 proc. lokali na danym obszarze posiada dostęp do infrastruktury przynajmniej trzech operatorów;

4. nie więcej niż 10 proc. lokali na danym obszarze nie posiada dostępu do internetu.

Wprowadzające w błąd są wobec powyższego tezy stawiane w artykule, iż „do wyłączonych gmin [Prezes UKE] zalicza tylko te, w których Orange nie ma 40 proc. udziałów”, ponieważ aby taką gminę regulator mógł wyłączyć spod regulacji muszą zaistnieć jednocześnie także inne kryteria wskazane powyżej.

Na marginesie warte odnotowania jest, iż przy 30 proc. udziale rynkowym BSA zostało zderegulowane w Rumunii i Bułgarii, a na Malcie i w Szwecji pełna deregulacja rynku nastąpiła przy zdecydowanie wyższych udziałach operatorów zasiedziałych: odpowiednio 40 proc. i 50 proc.

W naszej opinii ugruntowana jest już logika prowadzenia analiz rynkowych przez Prezesa UKE, a dobór kryteriów jak najbardziej prawidłowy i sprawdzony. Oczywiście, zawsze można coś poprawić. Pytanie tylko, czy lepsze nie będzie wrogiem dobre. I czy wszyscy zdają sobie sprawę dla kogo będzie lepsze?

[śródtytuły od redakcji]

AUTORKI

Małgorzata Olszewska: Wspólnik zarządzający kancelarii MMI Proconnect, prawnik. Od wielu lat zajmująca się tematyką telekomunikacji, poczty i funduszy unijnych. W latach 2012-2014 Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Administracji i Cyfryzacji, odpowiedzialna za sprawy telekomunikacji, poczty i funduszy unijnych, w tym liczne nowelizacje Prawa telekomunikacyjnego i Prawa pocztowego.

Magdalena Gaj: Wspólnik zarządzający kancelarii MMI Proconnect, radca prawny. Posiada ponad 17 letnie doświadczeniem na rynku telekomunikacyjnym, które zdobywała zarówno w prywatnej praktyce, jak i w organach administracji W latach 2012 – 2016 pełniła funkcję Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej, krajowego regulatora rynku telekomunikacji i poczty, wcześniej Podsekretarz Stanu odpowiedzialna za dział łączność.