POLEMIKA: Logika regulacji rynku. Idźmy dalej tą drogą

 
Gmina to naturalny rynek lokalny

Co do określenia zakresu produktowego rynku – jak rozumiemy – nie są wskazywane tutaj jakiekolwiek rozbieżności. Zdanie autorów tekstu, z którym polemizujemy, problemy zaczynają się przy zrozumieniu zasad wyznaczenia rynku geograficznego. Należy pamiętać o jego definicji. Zgodnie z Wytycznymi KE „właściwy rynek geograficzny obejmuje obszar, na którym dane przedsiębiorstwa są zaangażowane w proces popytu i podaży właściwych produktów i usług, na którym to obszarze warunki konkurencji są podobne lub wystarczająco jednorodne i który to obszar można odróżnić od obszarów sąsiadujących, gdzie przeważające warunki konkurencji są znacząco różne.”

Obszar gminny najlepiej odzwierciedla faktyczne warunki panujące na detalicznym rynku dostępu do internetu.

W związku ze specyfiką polskiego rynku telekomunikacyjnego, dużym zasięgiem sieci operatorów kablowych (którzy z racji specyfiki swojej działalności rozwijali i rozwijają sieci lokalnie – w dużych i średnich miejscowościach – przez co znacząco wpłynęli na poziom konkurencyjności i powstanie „wysp” infrastruktury dużych prędkości), a także w związku ze sposobem wyznaczania obszarów do interwencji publicznej związanej z budową sieci FTTx, Prezes UKE – dokonując oceny konkurencyjności rynku – bierze pod uwagę jednostkę administracyjną jaką jest gmina. Podejście takie jest zgodne z dokumentem wypracowanym przez BEREC („BEREC Common Position on geographical aspects of market analysis. Definition and remedies”). Niezwykle ważne jest przy tym, iż granice obszarów gminnych są stabilne (nie ulegają zmianom) a jednocześnie jasne dla wszystkich uczestników rynku, w tym w szczególności dla konsumentów.

Prezes UKE stwierdził, iż na terenie Polski występują gminy z odmiennymi warunkami rynkowymi na rynku hurtowym. Różne warunki i bariery występujące na obszarach gminnych uzasadniają podział na odrębne rynki właściwe. Niezasadne jest także twierdzenie, jakoby Komisja Europejska to kwestionowała, gdyż rozstrzygnięcie dotycząca deregulacji Orange Polska w 2014 r. uzyskało akceptację Komisji Europejskiej. Co więcej, także w 2011 r. regulator dokonywał analiz także na poziomie gminy. Stwierdził wówczas skuteczną konkurencję na 11 obszarach gminnych rynku 5 (z akceptacją KE). Ta metodologia była stosowana znacznie wcześniej niż 2014 r., czy 2019 r., o czym autorzy artykułu „Kolejna deregulacja Orange do poprawki?” zdają się wybiórczo nie pamiętać.

To podejście metodologiczne jest tym bardziej słuszne, że już w 2011 r. Prezes UKE stwierdził, że od wielu lat istotne znaczenie dla rynku dostępu do internetu mają lokalni dostawcy usług internetowych, którzy działanie ograniczają do obszarów powiatów, gmin lub miejscowości. Przyjęcie innego kryterium wypaczałoby zatem obraz rynku.

Już w 2011 r. (!) podkreślano w analizie rynku, że wybór obszaru gminnego wynikał z faktu, że zastosowanie takiego poziomu szczegółowości analizy najlepiej odzwierciedla faktyczne warunki panujące na detalicznym rynku szerokopasmowego dostępu do internetu. I trudno zarzucić trzem kolejnym regulatorom brak logiki. Chyba, że autorom omawianego artykułu chodziło o to, by regulacją objąć operatorów działających na znacznie większych obszarach, np. operatorów kablowych? Idąc dalej można zastosować sugerowane podejście, aby kryterium minimum 40 proc. udziału nie dotyczyło tylko Orange, ale wszystkich operatorów. Wówczas za rynek konkurencyjny byłby uważany taki, na którym żaden z operatorów nie ma udziałów przekraczających 40 proc. (a nie tylko Orange).