Koszt kapitału własnego przy stopach na poziomie 1 proc. w porównaniu do stóp na poziomie ponad 6 proc. dzisiaj, to jest diametralna zmiana. Warunki wejściowe są zupełnie inne i dlatego następuje istotna rekalibracja myślenia o inwestycjach. Jeżeli dzisiaj inwestycja kapitałowa bez ryzyka gwarantuje 6-proc. zwrot, to inaczej myśli się o alternatywnych możliwościach.
ŁUKASZ DEC: Strywializuję sprawę: czy gdyby koszt pieniądza był wyższy, to czy obecni przy tym stole planowaliby i zrealizowali mniejsze inwestycje?
ADAM BŁAŻECZEK: Z pewnością tak by było.
PAWEŁ HORDYŃSKI: Mielibyśmy do dyspozycji mniejsze środki, więc plany musiałby być skromniejsze. Z tego też powodu nie do końca zgadzam się ze stwierdzeniem, że wracamy do normalności. Okres zerowych stóp rzeczywiście trudno uznać za racjonalny, jednak teraz nastąpiło niebezpieczne wychylenie w drugą stronę (choć przy wysokości inflacji nadal za małe). Co w przypadku przedsiębiorstw, które reprezentuje przynajmniej część z nas przy tym stole, oznacza istotne pogorszenie warunków finansowania wobec bezpiecznych alternatyw, jakie teraz są na rynku. Na przykład obligacji na poziomie 7 proc. a w kolejnych latach w modelu „inflacja + 1 pkt. proc.”. Z tego wniosek, że gdyby nie okres zerowych stóp, to część inwestycji o najmniejszych rentownościach w ogóle by się nie wydarzyła.
ŁUKASZ DEC: Dlaczego?
JACEK KUNICKI: Każde przedsiębiorstwo ustala oczekiwany poziom zwrotu z inwestycji, przy którym inwestuje, a poniżej którego nie inwestuje. To oznacza, że projekty podjęte pięć lat temu dzisiaj mogłyby zostać uznane za nieopłacalne. Inwestycje, które pięć lat temu wymagały subwencji na poziomie x, dzisiaj wymagają subwencji na poziomie, powiedzmy, 2x.
W Orange Polska bezustannie jesteśmy przed i w trakcie finansowania. Kapitał zaangażowany w spółce wynosi 17 mld zł z czego dług 40 proc. Reszta, to kapitały własne, o których łatwo się zapomina, a przecież akcjonariusze oczekują coraz wyższej stopy zwrotu.
ADAM BŁAŻECZEK: Bo oni także zaciągają kredyty na pokrycie swoich inwestycji.
ŁUKASZ DEC: Orange Polska korzysta z finansowania dłużnego udzielanego przez podmiot z Grupy Orange. To jest jakiś istotny benefit?
JACEK KUNICKI: To finansowanie zawsze jest udzielone na warunkach rynkowych. Zawsze stosuje się benchmarki dla stwierdzenia po jakim koszcie można je zdobyć na rynku. Stopień zalewarowania przedsiębiorstw jest różny, ale nie zapominajmy ze zazwyczaj istotną składową finansowania inwestycji są zyski. Czyli kolokwialnie: pieniądze, które trzeba najpierw zarobić. Co w przypadku inwestycji w nowoczesne sieci telekomunikacyjne prowadzi nas do oklepanego pytania, na ile ceny usług mogą i powinny podążać za inflacją?
PAWEŁ HORDYŃSKI: Wzrósł koszt pieniądza nie tylko w kontekście stóp procentowych, ale także rosnącej marży, jakiej oczekują banki. Branża infrastruktury telekomunikacyjnej i tak znajduje się w lepszej sytuacji niż przedsiębiorstwa wielu innych sektorów. Łatwiej dla niej pozyskać finansowanie. Wynika to z faktu, że inwestycje w telekomunikację (a zwłaszcza infrastrukturę światłowodową) są relatywnie mało ryzykowne.
ADAM BŁAŻECZEK: To rzeczywiście daje się wychwycić w rozmowach z bankami. Telekomunikacja jest postrzegana jako branża nowoczesna i oferująca usługi pierwszej potrzeby – na poziomie przedsiębiorstw użyteczności publicznej – a zatem stanowi bezpieczny obszar inwestycji kapitału. Myślę, że relatywne postrzeganie branży telekomunikacyjnej przez banki poprawiło, biorąc za tło całą gospodarkę.
Dodam jeszcze, że przy rosnącej świadomości wyzwań klimatycznych i wagi polityk ESG [Environmental, Social and Corporate Governance – red.] infrastruktura światłowodowa, jako energooszczędna, zalicza kolejne punkty. Banki mają własne cele od udziałowców, by mieć w portfelach coraz więcej takich firm.
PIOTR MUSZYŃSKI: Historycznie rynek telekomunikacyjny (czy szerzej: rynek infrastrukturalny) zawsze przyciągał inwestorów, którzy większy nacisk kładli na bezpieczeństwo i długoterminową stabilność, niż na zyski w krótkim terminie. Epoka taniego pieniądza zmieniła sytuację i w telekomunikacji pojawili się inwestorzy nawet z 5-letnim horyzontem zwrotu. Dzisiaj znikają, szukając bardziej rentownych biznesów.
ADAM BŁAŻECZEK: Wynika to także z większej dojrzałości rynku telekomunikacyjnego.