Sprzęt jest produkowany przez was? Macie przecież zakład produkcyjny.
Asortyment i różnorodność tej oferty jest zbyt duża, abyśmy mogli produkować sami. Mamy grono sprawdzonych poddostawców, którzy pod naszą kontrolą produkują dla nas te akcesoria, które oferujemy pod własną marką Ofiber. We własnej fabryce produkujemy sprzęt elektroniczny.
Opłacałoby się wejść we własną produkcję sprzętu pasywnego?
Przy europejskiej skali sprzedaży, być może tak. Tymczasem jednak zamierzamy oferować sprzęt pasywny pod własną marką (także na rynku europejskim), poprzestając na produkcji przez poddostawców.
Jak wyglądają proporcje przychodów Vectora z rynku HFC/DOCSIS w stosunku do FTTH/GPON?
Uśredniając: są zbliżone. Patrząc zaś na konkretne miesiące czy kwartały, raz widać przewagę jednego, raz drugiego segmentu – przetargi na zakończenia sieci generują gwałtowne wzrosty raz w jednym, raz w drugim. Jeżeli jednak spojrzeć na cały rynek i gwałtowne wzrosty na rynku GPON, to na dłuższą metę przychody z utrzymania sieci DOCSIS nie mają szans na podobny poziom. Sądzę, że to będzie widać już w najbliższych wynikach rocznych Vectora (rok finansowy kończymy 31 marca).
Rozmawiając z panem, mam rzadką okazję zająć się tematem sukcesji w polskich firmach, wyrosłych po 89 roku. To jest coraz częściej omawiana publicznie sprawa w środowisku interesującym się gospodarką. „Od zawsze” pan wiedział, że przejmie dzieło rodziców?
Presji z ich strony nigdy nie było, a rodzicielski przekaz był jednoznaczny: możesz wybierać jak chcesz. Ja wybrałem Vectora.
Rozważał pan kiedykolwiek alternatywę?
Raczej nie. Odnajduję się tutaj i czuję satysfakcję z tego, co wspólnie robimy. Na początku biegałem z aparatem i robiłem zdjęcia podczas firmowych wydarzeń, potem były jakieś doraźne zlecenia. Na poważnie moja przygoda z firmą zaczęła się w 2009 r. Początkowo zajmowałem się takimi produktami jak SMATV [Single Master Antenna Television – red.], czy telewizja hotelowa. Potem ofertą dla rynku ISP, w szczególności cyfrowych head-endów telewizyjnych. Następnie zająłem się sprzedażą tego samego asortymentu, ale już na rynek międzynarodowy. Działalność eksportowa była zawsze moim oczkiem w głowie. Przez długi czas Grupa Vector czerpała przychód i marżę z dostaw węzłów i wzmacniaczy sieciowych właśnie na rynki zagraniczne: holenderski, belgijski, norweski czy brytyjski. Teraz przyszedł jednak czas, kiedy chciałbym skoncentrować moją uwagę na rynku polskim. Widzę w nim duży potencjał – również w przeniesieniu naszych doświadczeń międzynarodowych. Ostatnie 2-3 lata mojej pracy, to rozwój biznesu związanego z projektowaniem i produkcją elektroniki, czyli Vector Blue Hub. Ta spółka została wydzielona ze wspomnianej wcześniej produkcji węzłów i wzmacniaczy, wobec spodziewanych zmian na rynku i spadku zamówień na te urządzenia. Postanowiliśmy poszukać nowych sposobów na wykorzystanie kompetencji naszych inżynierów i mocy produkcyjnych zakładu.
Wygodnie pracuje się między ludźmi, którzy widzą w panu syna właścicieli?
Ja z tym nigdy nie miałem dyskomfortu i nikt mi nigdy w firmie nie okazał, że ma z tym dyskomfort. Nie wszedłem do firmy „na gotowe” tylko przez 15 lat się w niej uczyłem i pomagałem ją rozwijać.
Od kilku lat jesteśmy w procesie przygotowania do sukcesji. Zapewnienie kontynuacji prowadzenia biznesu rodzinnego traktujemy bardzo poważnie. Sukcesja to nie tylko kwestia ogłoszenia, kto przejmuje stery. Potrzebowałem sporo czasu na naukę i na nieuchronne błędy.