Ponadto może się spełnić (oby nie!) kolejna przestroga z raportu CMS/Audytel: nadmierne i/lub nieadekwatne obowiązki regulacyjne, które mogą skłaniać obciążonych nimi operatorów do ograniczania inwestycji.
12 grudnia 2018 r. Orange Polska udostępnił możliwość korzystania z eSIM (ang. embedded SIM) – elektronicznej wersji karty SIM. Na razie tylko dla posiadaczy trzech nowych modeli iPhone’ów. Pozostali operatorzy, chociaż na razie nie podają terminów wdrażania eSIM, również zaczną ją wprowadzać w 2019 r. – choćby ze względów prestiżowych i marketingowych. T-Mobile w Niemczech oferuje już eSIM, co powinno ułatwić wdrożenie tej usługi na polskim rynku choćby przez operatora z tej samej grupy kapitałowej.
Po tygodniu od wprowadzenia przez Orange „wirtualnych kart” aktywowano ich 1000, co pokazuje, że zainteresowanie istnieje, choć nie należy spodziewać się gwałtownych przyrostów. Najprawdopodobniejszy wydaje się scenariusz, w którym – dostępne od 25 lat – fizyczne karty SIM i – stopniowo wprowadzane – eSIM będą współistnieć przez dłuższy czas. Analitycy przewidują, że do 2021 r. 66 proc. urządzeń mobilnych będzie korzystało z eSIM, a do 2030 r. – 100 proc. Platformy eSIM będą kluczowe dla obsługi Internetu Rzeczy i ułatwią zarządzanie rozwiązaniami M2M.
Operatorzy na świecie, jak na razie, nie spieszą się z wprowadzaniem platform eSIM, ponieważ jeszcze niewiele terminali obsługuje tę technologię. Choć platforma eSIM pozwala zredukować koszty plastikowych kart (szczególnie w segmencie pre-paid), to z drugiej strony może przyczynić się do częstszych rezygnacji klientów, którzy za pomocą „jednego kliknięcia” będą mogli zmieniać dostawcę lub (jednocześnie) korzystać z usług kilku. Istnieją więc obawy, że nie będzie ucieczki, jeżeli klienci zaakceptują eSIM.
Ta rewolucja otwiera przed operatorami jednak również wiele możliwości biznesowych, w tym: możliwość dyrygowania rynkiem IoT, popularyzację cyfrowej dystrybucji usług telekomunikacyjnych, budowania nowych modeli MVNO oraz sprzedaż usług poprzez urządzenia typu wearables.
Pomysł jest tak stary, jak... usługa telewizyjna w Telekomunikacji Polskiej/Orange, ale od przeszło 10 lat nic się w tej sprawie nie chce wydarzyć. Dlaczego zatem odgrzewamy temat? Z powodu intuicji podgrzanej szeregiem „małych sygnałów” i nadziei, że może właśnie tym razem...
Vivendi coraz wyraźniej przesuwa się od biznesu operatorskiego w kierunku produkcji mediów, a w dobie otwartego internetu do ich dystrybucji w coraz mniejszym stopniu potrzebuje własnej platformy. Od wielu lat na rynku panuje teza, że koncern Vivendi będzie chciał się pozbyć swoich platform satelitarnych, i że naturalnym partnerem w tej transakcji musi być grupa Orange, zainteresowana wzmocnieniem na rynku telewizyjnym, głównie we Francji.
Polski rynek telewizyjny nieustannie zmienia, a jego konsolidacja może wymusić konkretne ruchy na właścicielach nc+. Coraz więcej graczy na rynku (Play, T-Mobile) chce dostarczać usługi telewizyjne; najpoważniejszy konkurent – Cyfrowy Polsat – zaczyna kupować sieci stacjonarne. Z drugiej strony rozbudowa infrastruktury stacjonarnej w Polsce ogranicza tradycyjny biznes platform DTH. W ciągu kilku lat liczba klientów nc+ spadła z blisko 2,5 mln do nieco ponad 2,1 mln i dzisiaj fluktuuje w rytm kampanii reklamowych: gdy operator „smaruje”, to klientów przybywa, gdy smarować przestaje, to churn przeważa. To wszystko nie wygląda perspektywiczne.
Z Orange nc+ zna się bardzo dobrze, bo dostarcza mu rozmaite usługi i sam sprzedaje ofertę partnera swoim klientom. To wszystko tak łatwo przeliczyć na synergie kosztowe przy ewentualnym M&A, że aż dziw, że to ciągle oddzielne podmioty. Może w tym roku coś się zmieni?