W 2009 r. Prezes UKE, zawierając z operatorem zasiedziałym słynne Porozumienie, zdefiniował instytucje zamówień na czas określony (które teraz wprowadza Prezes UKE, eliminując te na czas nieokreślony), jako narzędzie mogące prowadzić do działań antykonkurencyjnych – gromadzenie przez operatora udzielającego dostępu danych o czasie korzystania z usługi przez klienta detalicznego, umożliwiając mu przygotowanie i wystąpienie do klienta z ofertą. Obecnie Prezes UKE rezygnuje z zamówień na czas nieokreślony zastępując je tymi na czas określony. To kolejna ciekawa zmiana podejścia regulacyjnego.
Regulator nie może zapominać, że czym innym jest umowa, a czym innym jest Oferta. Wszelkie zmiany do umowy zawartej pomiędzy jej stronami powinny być wprowadzone w drodze dobrowolnie zawartego aneksu, a nie odgórnie narzucane przez drugą stronę pod groźbą wypowiedzenia umowy. Zaproponowane przez Prezesa UKE zapisy pozbawiają operatorów korzystających jakiegokolwiek pola do negocjacji na równoprawnej pozycji. Warunki określone w Ofercie stają się warunkami maksymalnymi jakie można uzyskać, mimo iż Oferta powinna zawierać warunki minimalne, które mogą ulec zmianie na korzyść operatora korzystającego w drodze negocjacji i tylko takie negocjacje maja jakikolwiek sens. Operator korzystający zawsze kalkuluje ostateczną ofertę dla konsumenta, bo przecież w całym zdarzeniu chodzi o to, by efektywnie sprzedać usługę klientowi.
Skoro Prezes UKE nie widzi możliwości wprowadzenia automatyzmu w przypadku umów o dostęp w efekcie zmian Oferty operatora regulowanego na rynkach hurtowych (kiedy zmiany do takiej regulowanej oferty są procedowane w ramach transparentnego postępowania administracyjnego i konsultacji z rynkiem, na podstawie zaudytowanych wyników finansowych), to dlaczego tak inne podejście i swoboda w automatyzmie w przypadku Oferty hurtowej POPC, kiedy procedura akceptacji takiej oferty jest bardzo uproszczona, nie dochodzi w jej trakcie do interakcji z rynkiem, a proponowane stawki, nie są audytowane?
Przecież beneficjent POPC dostaje pieniądze publiczne tj. pieniądze podatników. Czy dzięki takiemu podejściu ceny dla klientów detalicznych będą niższe czy wyższe? Ostatnio rzeczony beneficjent wdrożył do umów w sposób automatyczny, bez negocjacji, opłaty hurtowe wyższe o 10 proc., więc odpowiedź nasuwa się sama. Czy dostęp do infrastruktury wybudowanej z wykorzystaniem środków publicznych jest inny od dostępu do infrastruktury wybudowanej ze środków własnych przedsiębiorcy? Dlaczego regulacje tych samych usług hurtowych mają się różnić? Czy taka regulacja w ogóle wpisuje się w zasady pomocy publicznej? Czy regulator powinien mieć większą, czy mniejszą pobłażliwość względem procedur udzielania takiego dostępu? Czy raczej powinien stosować podejście jednolite? Przecież dzięki tym projektom klienci końcowi mieli mieć dostęp do szybkiego internetu po przystępnej cenie. A jakie będą skutki nowego podejścia regulacyjnego?
Czym różnią się negocjacje o dostęp do infrastruktury wybudowanej z wykorzystaniem środków publicznych od negocjacji o dostępu do infrastruktury wybudowanej ze środków własnych przedsiębiorcy?