Najprawdopodobniej nie mieściło im się w głowie, że doświadczone i zaprawione w boju zarządy konkurencyjnych spółek mogą okazać się bezradne w obliczu ekspansywnej polityki cenowej prowadzonej przez Playa.
Można sobie wyobrazić, jak potoczyłyby się losy polskiego rynku, gdyby np. Heyah została skutecznie użyta zgodnie z jej pierwotnym przeznaczeniem a pozostali operatorzy odmówili udostępnienia sieci radiowej Playowi na tak korzystnych warunkach. Nie bez przyczyny zarząd Play powtarzał wielokrotnie, że ogromny sukces, jako tzw. operatora późno wchodzącego na rynek jest unikalny w skali europejskiej.
Powstaje więc pytanie, co tak unikalnego było na naszym rynku po 2005 r., że umożliwił tak spektakularny sukces?
Jak mówi doświadczenie, do sukcesu potrzebne są cztery czynniki:
- dobry produkt,
- dobry rynek,
- dobra kadra zarządzająca,
- słabi konkurenci.
Każdy jest w stanie odpowiedzieć, które z tych czynników wystąpiły w Polsce po 2005 r. Ciekawym zjawiskiem jest traktowanie przez kolejne zarządy „starej trójki” operatorów (nie tylko zarząd T-Mobile) pojawienia się Playa na rynku, jak „siły wyższej”. Coś w rodzaju islandzkiego wulkanu Eyjafjallajökull, co przyszło znienacka i zmieniło nieodwracalnie rynek.
Nie znam osobiście menadżera „starej trójki” operatorów komórkowych, który byłby w stanie obiektywnie ocenić wkład w sukces rynkowy marki Play i tym samym potraktować to zjawisko, jako zarządzalne i w minimalnym chociaż stopniu kontrolowalne wyzwanie rynkowe. Jak mówią ludzie morza: „fale są po to, żeby byle kto nie mógł zostać sternikiem”.
Temat przejęcia kontroli nad Polską Telefonią Cyfrową można by pewnie ciągnąć bardzo długo, ale faktem jest, że ład i harmonia w tej spółce nie służą jej najlepiej. Kolejne zarządy zaś nie mają koncepcji, czym właściwie T-Mobile Polska ma się różnić od konkurencji i na jakie elementy położyć nacisk, żeby odwrócić niekorzystne trendy. Być może czas już potwierdzić oczywiste fakty i przekazać kontrolę nad tą spółką inwestorom, którzy będą mieli pomysł na polski rynek komórkowy w trzeciej dekadzie jego istnienia.
Jak pokazują dostępne publicznie dane, rynek ten jest bardzo konkurencyjny i dynamiczny. Zaczynamy mieć na nim do czynienia z czterema „zasiedziałymi” graczami, z których każdy zrealizował już przynajmniej część zakładanych celów. Kadra T-Mobile Polska już dawno zapomniała – moim zdaniem – co zadecydowało o jej sukcesie w pierwszej dekadzie istnienia. Problemów spółki nie da się przypisać konfliktowi udziałowców, ale właśnie jego rozwiązaniu.
[lead i śródtytuły od redakcji]