Zadania „zaprojektuj i wybuduj” obarczone są bardzo dużym ryzykiem, że zaprojektowane zostanie byle jak i potem podobnie wybudowane. Metoda wzbogacona o dział „operuj” tylko pozornie jest lepsza, bo wybudowany słaby projekt będzie przez okres trwałości łatany przez zainteresowanego spokojem wykonawcę. Albo i nie, jeśli zdarzy mu się zbankrutować po wybudowaniu. Tak czy inaczej Inwestor prędzej czy później zostanie sam na sam z taką swoistą bombą zegarową.
Trzeba sobie jasno i czytelnie powiedzieć, że nie ma lepszej drogi w realizacji inwestycji niż stworzenie projektu z kosztorysem, określającym potrzebne środki. Na podstawie tego poszukać trzeba wykonawcy i trzymając się kosztorysu oraz zakresu prac rozliczać budowę co umówiony okres czasu. Wszelkie zadania dodatkowe wyceniać w oparciu o katalogi norm i średnie ceny.
W sytuacji „zaprojektuj i wybuduj” oraz „cenie ryczałtowej” jedna ze stron procesu inwestycyjnego może być głupcem a druga oszustem i nie ma znaczenia, kto będzie kim, ważne, że strony od początku nie są partnerami. Zdarza się, że jakaś część inwestycji wypada, bo z jakiegoś powodu się jej nie wykonuje i wykonawca przy metodzie D+B określa, że obniża cenę o 1 PLN, bo tyle by go to kosztowało. I trudno mieć kontrargument. W przypadku gdy Inwestorem jest jeden podmiot to w zasadzie nie ma problemu, ale gdy mamy do czynienia z grupą np. gmin, które działają w porozumieniu z powiatem, który został liderem inwestycji to pojawiają się tarcia, które zwykle kończą się nie podpisaniem protokołu przez jednego lub kilku uczestników konsorcjum. Ma to następstwa finansowe i nie można zebrać całej kwoty na rachunku bankowym, z którego rozliczana jest inwestycja. Nie można więc użyć środków z dotacji – nie ma całego wkładu własnego. Nie można więc zapłacić za zgłoszone do odbioru roboty. I albo przyjdzie zapłacić odsetki wykonawcy, albo trzeba odwlekać odbiór, wskazywać wady, błędy, niedoróbki, uchybienia. Możliwości jest dużo, zależy jaki cel zechce się osiągnąć.
Dla wykonawcy, takiego który faktycznie wykonuje prace może się to okazać sytuacją bez wyjścia. Ponosi codzienne bezpośrednie koszty utrzymania maszyn i pracowników na budowie, a nie uzyskuje regularnego finansowania i stoi przed wyborem zmniejszania zaangażowania i ryzykowania karami za powstałe opóźnienia. Tak więc pierwszym poszkodowanym będzie ten najniżej, jednak największym pokrzywdzonym będzie sam inwestor, gdyż jakość wykonywanych prac jest wprost proporcjonalna do regularności płatności. Niektóre kraje, uważane za pogańskie, pielęgnują rozliczanie co tydzień. Rok to 12 miesięcy, ale jednocześnie 52 tygodnie i ta 1/3 z reszty z dzielenia tych wielkości może być tym, co utrudnia liczenie i planowanie w gospodarkach, gdzie podstawą liczenia jest miesiąc – to jednak wychodzi już poza obszar niniejszego artykułu.
Bez regularnego finansowania nastąpi wymiana podwykonawców, czasem na takich przypadkowych. Po jakimś czasie braknie w okolicy chętnych do pracy z bliżej nieokreślonym terminem rozliczenia i przyjadą kolejne firmy i osoby z powiatów a nawet województw ościennych, jednak utrzymanie jakości będzie coraz trudniejsze z uwagi na spychologię: „my tego nie robiliśmy”.
Na rynku zamówień publicznych, zarówno ustawowych jak i regulaminowych mamy kilka katalogów zamawiających i kilka katalogów potencjalnych wykonawców oraz wynikające z tych dwóch zbiorów pary.
Do niedawna zdecydowana większość zamówień publicznych była dokonywana przez JST i podległe im spółki zależne. Takie regulaminowe zamówienia publiczne od pewnego czasu realizują np. PKP, PLK, PGE czy Enea jak i inne duże spółki. Nie podlegają one wprost pod ustawę o zamówieniach publicznych, jednak zainteresowane są minimalizowaniem wydatków. Wynika to oczywiście z poszukiwania oszczędności na wykonywaniu zadań. Umożliwiając złożenie ofert przez większą liczbę potencjalnych wykonawców zamawiający daje sobie prawo wyboru, ale także zwalnia się z szeregu obowiązków związanych z wykonywaniem inwestycji własnymi siłami. Chociażby spełnienia przepisów BHP i PPOŻ.
Podczas realizacji inwestycji napotkać możemy szereg zmiennych, od wartości których zależy powodzenie inwestycji. Jedne zmienne zależą od zamawiającego, inne od wykonawcy, ale jest też cały szereg zmiennych zależnych od podmiotów nie związanych bezpośrednio z samą inwestycją a obecnych w procesie inwestycyjnym. Wiele z nich można zamknąć w katalogu o nazwie „starostwo” bowiem zaczynając od geodezji, przez nadzór budowlany, po wszelkiego rodzaju zarządy dróg, melioracji, czy na samym Staroście kończąc.