Mamy nadzieję, że np. Prezesowi UKE nie zabraknie determinacji, by dokończyć dystrybucję pasma C. Gdyby ten proces miał zostać odroczony, to mogło by zaowocować dużymi opóźnieniami w realizacji inwestycji przez operatorów, a bieżące, rosnące zapotrzebowanie na pasmo wskazuje, że to by nie było dobre dla klientów.
Jakie inne obszary inwestycyjne wydaje się stabilne, jeżeli chodzi o plany na bieżący rok?
Aktualne wymagania pod adresem operatorów sieci powodują, że bardzo istotne jest także bezpieczeństwo sieci oraz rozbudowa internetowych kanałów sprzedaży i obsługi, a więc te obszary pozostaną wysoko w biznesowych priorytetach Orange.
A takie projekty, jak wydzielenie do samodzielnych podmiotów sieci optycznej, czy może infrastruktury wieżowej, będą kontynuowane?
Nie zostały zawieszone, ani tym bardziej anulowane, ale nie wiszą też w próżni, tylko w konkretnym otoczeniu biznesowym, które właśnie na naszych oczach się zmienia. Nie mam wątpliwości, że tego typu, zaplanowane już, przedsięwzięcia będą musiały zostać na nowo przeanalizowane.
A wpływ epidemii na przychody i wyniki finansowe Orange?
Trudno po kilku tygodniach obserwacji wyciągać daleko idące wnioski co do wyników finansowych. Na pewno już teraz możemy mówić o mniejszej sprzedaży sprzętu (która jest jednak niskomarżowa) oraz niższych przychodach z roamingu międzynarodowego. Natomiast oczekujemy, że przychody z kluczowych usługabonamentowych w tym roku nieznacznie ucierpią na kryzysie.
A jakie przewidywania co do biznesu w dłuższej perspektywie?
Dzisiaj jest to wróżenie z fusów. Nie wiemy jaka będzie skala recesji, ani jak konsumenci i podmioty gospodarcze w Polsce będą sobie z nią radziły oraz na ile skuteczne okażą się działania antykryzysowe rządu. Publicznie prezentowane prognozy są skrajnie odmienne, a każda z nich obarczona dużym ryzykiem błędu, bo nikt nie wie, jak długo realnie potrwa izolacja społeczna. Inne będą reperkusje gospodarcze, jeżeli za 2 miesiące wrócimy do względnej normalności, a inne, jeżeli na początku przyszłego roku wciąż jeszcze będziemy mogli rozmawiać tylko przez telefon.
Do tego dochodzi równie trudno przewidywalny, ale potencjalnie pozytywny czynnik: jak wobec epidemii i recesji będą ewoluowały modele biznesowe – w jaki tempie i w jakim zakresie będą adaptowały cyfrowe narzędzia pracy, bo to z kolei będzie dla naszego biznesu rozwojowe. Jak zauważył swego czasu Milton Friedman, to właśnie kryzys, realny lub odczuwalny, skłania do prawdziwych zmian w organizacjach.
Czy w Orange widzicie już, że jakieś rozwiązania specjalne, na czas zarazy, mogą się stać elementem normalnego biznesu także w czasach normalności?
Jednym z naszych najbardziej spektakularnych działań w obliczu zarazy było przejście z dnia na dzień na model masowej pracy zdalnej. W ciągu kilku dni zdecydowana większość pracowników Orange rozpoczęło pracę z domu, w tym również agenci telefonicznej obsługi klienta – którzy obecnie w ponad 90 proc. działają w modelu rozproszonego call center. Doświadczenia tych ostatnich tygodni pokazały, że taki model pracy jest nie tylko możliwy do wdrożenia, ale też wręcz podnosi wydajność pracy, bo np. korzystnie wpływa na liczbę dni absencji chorobowych. Na dziś za wcześnie mówić jak będziemy, jako Orange, działać po zakończeniu obecnego kryzysu, ale z pewnością znaczenie pracy zdalnej będzie rosło.
Jestem też przekonany, że ostatnie doświadczenia będziemy mogli spożytkować w formie usługi dla klientów biznesowych (firm, ale też urzędów) chcących na stałe zwiększyć udział pracy zdalnej. Będziemy w stanie skutecznie przeprowadzić naszych klientów przez podobny do własnego (może tylko spokojnie zaplanowany) proces – od dostarczenia sprzętu i usługi szerokopasmowego dostępu, po wsparcie w tym, jak organizować pracę, czy zdalnie dbać o pracowników.
Dziękujemy za rozmowę.
rozmawiał Łukasz Dec