Tymczasem powszechność "rozdawnictwa" internetu już teraz powoduje, że coraz częściej klienci we wsiach i podmiejskich osiedlach odpowiadają budującym sieć operatorom, że z zamówieniem ich usług poczekają "aż będzie za złotówkę". Bo czytali/rozmawiali, że "gdzieś tam... tak... ludzie internet... dostali… i jeszcze komputer, albo tablet". To zdecydowanie zły kierunek, bo podcina gałąź, od której zależy możliwość realizacji inwestycji i świadczenia usług w nowych obszarach.
Niestety, tu trafiamy na jeszcze jeden problem – prób równania w dół (także przez UKE) cen na usługi detaliczne i hurtowe bez uwzględnienia kosztów intensywnie rosnącego w sieciach ruchu. Niepokojące jest przekonanie towarzyszące np. konsultacjom modelu hurtowego udostępniania sieci POPC, że każdy internet powinien dążyć do średniej ceny krajowej. Tymczasem w żadnej dziedzinie tak nie jest. Są droższe i tańsze usługi oraz produkty. Koszt budowy i utrzymania infrastruktury jest różny i zależy od wykorzystanej technologii, świadczonych usług i… opłat za pas drogowy, podatków i kolejnych nakładanych na PT obowiązków.
Trzy prawdy o hotspotach?
- Darmowe hotspoty są na dziś bezsprzecznie użytecznym elementem "stacjonarnej" przestrzeni publicznej. Świetnym przykładem są szpitale, dworce, muzea, czy urzędy (ciekawostka: próba wysłania e-maila z któregokolwiek ministerialnego hotspota w Warszawie wystawionego nawet z opisem PRESS nie jest możliwa!).
- Apetyt JST na realizację coraz szerszych inwestycji "w darmowe hotspoty za publiczne pieniądze" zazwyczaj nie zamyka się w granicach publicznej przestrzeni. Często takie projekty w ogóle nie są też konieczne (choć z uwagi na brak opłat – popularne), bo usługi mobilne oraz dostęp np. w kawiarniach, muzeach, parkach rozrywki, hotelach zaspokaja te potrzeby.
- "Darmowość" towarzysząca inwestycjom JST w hotspoty, czy też POIG 8.3 stały się niezwykle toksyczne dla rynku w kontekście narastającego oczekiwania "usług za złotówkę". Mało kto mówi wprost, że po okresie trwałości projektów te usługi albo znikną, albo staną się płatne, ponieważ nie sądzę, by JST były chętne do finansowania z własnych budżetów.
Podsumowując. Inwestowanie w nowoczesne sieci szerokopasmowe w skali całej Polski wymaga środków, których nie ma w publicznej kasie (17-30 mld zł w zależności od kalkulacji). Publiczne hotspoty na rynkach i w parkach nie wypełnią deficytu sieci NGA, ale degradują sens inwestowania w ich otoczeniu. Szczególnie jeśli inwestor w lokalną infrastrukturę otrzymuje nagle "w pakiecie" konkurencyjnego operatora sieci hotspotów i np. 200 zł za pas drogowy.
[tytuł i lead od redakcji]