Inne wyjście to samodzielna budowa infrastruktury stacjonarnej. Tak robi np. Bouygues Telecom we Francji, który inwestuje we własną sieć FTTH, a oprócz tego ma umowę hurtową z Orange, Numericable, czy z takimi firmami jak Altitude Infrastructure, które budowały sieci w ramach projektów publicznych na obszarach białych plam.
Oczywiście, nie jest tak, że operator mobilny musi obrać którąś z tych trzech dróg. Ma rację Joergen Bang-Jensen, kiedy mówi, że duże inwestycje w sieć światłowodową nie gwarantują sukcesu. Przedsięwzięcia takie zwracają się w długim czasie, a przecież w perspektywie 5-10 lat nie wszystko da się przewidzieć. Trzeba się także liczyć, że ceny mogą dalej spadać, a – jak pokazuje w Polsce przykład Orange – uzyskanie odpowiedniego poziomu utylizacji infrastruktury jest niełatwe, bo konkurenci (sieci kablowe) wcale łatwo nie oddają pola.
Problemem dla graczy konwergentnych okazuje się też uzyskanie odpowiedniej „zwinności” rynkowej. Proces integracji dwóch operatorów, działających wcześniej w różnych obszarach okazuje się bardziej skomplikowany niż pierwotnie mogło się wydawać, a spodziewane synergie okazują się ostatecznie mniejsze. Trudną sprawą może okazać się np. integracja systemów informatycznych, co może się odbić na jakości obsługi klienta. To zadanie będzie teraz odrabiał Cyfrowy Polsat, integrując Netię.
Jest ciągle dużo obszarów, w których operatorzy czysto mobilni mogą być efektywniejsi (sprzedaż, inwestycje, zarządzanie firmą) od swych konwergentnych konkurentów.
Paweł Olszynka, analityk rynku telekomunikacyjnego z firmy PMR Publications uważa, że model mobile only wciąż da się utrzymać.
– Są dwa główne powody. Przede wszystkim usługa telefonii komórkowej – jak żadna inna usługa telekomunikacyjna – jest bardzo mocno przypisana do jednego, konkretnego użytkownika, a nie gospodarstwa domowego. Drugi powód, to ceny usług – operatorzy komórkowi najintensywniej konkurowali ze sobą ceną. W efekcie klient, kupując pakiety, niewiele już może zyskać w porównaniu do usług kupowanych oddzielnie. A nawet jeśli może, to nie jest to dla niego kluczowa sprawa. Ci najbardziej wrażliwi cenowo mogą szukać ofert submarek operatorów, czy najtańszej oferty MVNO. Zarówno P4, jak i T-Mobile mogą dalej funkcjonować w modelu z dominującymi w portfolio usługami mobilnymi, dodatkami i partnerstwami (typu TV OTT/VOD, B2B, DC, chmura, itd.) – mówi Paweł Olszynka.
Jednak, jak dodaje, osobnym pytaniem jest, czy właśnie taki model dziś najbardziej się opłaca? I tu, w jego ocenie, większe możliwości rozwoju daje strategia budowy pełnowartościowych pakietów z płatną telewizją na czele. Zauważa, że ten ostatni segment również ulega transformacji w kierunku OTT/VOD, jednak w Europie dzieje się to relatywnie wolno.
– Na rynku polskim mamy trzech dużych graczy, którzy działają w różnych segmentach rynku telko i dopóki każdy z nich będzie działał osobno nie ustaną spekulacje i presja odnośnie możliwej fuzji. Mam tu na myśli P4, nc+ i UPC – mówi Paweł Olszynka.
Przypomina też, że jeszcze niedawno P4 było „sprzedawane” przez analityków różnym inwestorom, m.in. UPC. Tymczasem Liberty Global porozumiało się niedawno z Vodafone i zbyło część swoich aktywów, w tym również tych w regionie środkowoeuropejskim (Czechy, Rumunia, Węgry).
– Co warto podkreślić, Vodafone kupował generalnie tam, gdzie miał dodatkowe ramię w postaci usług telefonii komórkowej, więc jednak z myślą o budowie oferty łączonej. Pytanie, co teraz Liberty Global zrobi z gotówką uzyskaną z transakcji z Vodafone. Może oczywiście podzielić się z akcjonariuszami. Strategicznie patrząc, ma jednak duże możliwości szukania poważnego celu do przejęcia. Takim może być O2 na Wyspach Brytyjskich, gdzie Liberty jest od 2013 roku właścicielem Virgin Media. Takim nadal może być fuzja z P4 w Polsce – uważa Paweł Olszynka.