Polska aukcja pasma C przyniosła – licząc po kursie NBP w dniu zamknięcia – równowartość niespełna 432 mln euro za 400 MHz.
Jak zauważył Vitali Gretschko, profesor Zentrum für Europäische Wirtschaftsforschung (ZEW), aukcja w Niemczech mogła zakończyć się już po dwóch tygodniach licytacji. Wtedy był taki sam rozkład bloków pasma między uczestnikami, jak w ostatniej rundzie 2,5 miesiąca później. A to oznacza, że operatorzy zapłaciliby za licytowane pasmo 2 GHz i 3,6 GHz o połowę mniej.
Warto zwrócić uwagę, że w amerykańska Federalna Komisja Łączności (FCC) przy sprzedaży pasma na potrzeby 5G przyjęła inną strategię niż regulatorzy europejscy. FCC dystrybucję zaczęła – w początku 2018 r. – od fal milimetrowych. Potem dopiero przyszedł czas na pasmo C i inne częstotliwości z zakresu poniżej 6 GHz (i powyżej 1 GHz), które mogą zostać wykorzystane na potrzeby sieci 5G.
W Unii Europejskiej aukcje 5G obejmowały przede wszystkim pasmo C (tylko jeden kraj – Holandia – nie przeprowadził aukcji częstotliwości z tego zakresu) oraz 700 MHz (tu nie było aukcji w trzech państwa, w tym w Polsce; w części krajów, w 2. połowie poprzedniej dekady, widmo z tego zakresu było oferowane z myślą o LTE). Pasmo 26 GHz, a więc zakres milimetrowy udostępniono w 11 krajach Unii.
Po wynikach największych światowych producentów sprzętu telekomunikacyjnego za III kwartał 2023 r. wyraźnie widać, że hossa na rynku rozwiązań do budowy sieci 5G już osiągnęła swój szczyt. Nastąpiło to wcześniej niż się spodziewano.
Truizmem jest stwierdzenie, że na przychody dostawców wpływ ma poziom zamówień od operatorów. Ci zaś są całkiem poważnie zadłużeni i – w dobie wysokich stóp procentowych –dużo więcej niż wcześniej wydają na obsługę długu, a co za tym idzie uważnie oglądają każdego dolara wydawanego na inwestycje. Ma to wpływ ma poziom i tempo budowy nowych sieci, w tym 5G.
Na głównych rynkach takich jak Ameryka Północna, Europa, Chiny, Japonia i Korea Południowa, a także naftowe kraje Zatoki Perskiej główne nakłady na budowę sieci 5G NSA zostały już poniesione. Utrzymuje się stabilny popyt w Indiach, gdzie od roku trwają wielkie inwestycje w sieci 5G. Z kolei w komercyjnych wdrożeniach 5G SA w tym roku widać spowolnienie.
Jak twierdzą analitycy Counterpoint Research, operatorzypracują nad sposobami monetyzacji oraz konkretnymi zastosowaniami sieci SA, w tym technologią warstwowania sieci (ang. network slicing) i stacjonarnego bezprzewodowego dostępu (FWA). Inwestycjom nie sprzyja otoczenie makroekonomiczne, w tym wspomniane wysokie stopy procentowe.
W USA – według Ericssona i Nokii – poziom inwestycji operatorów jest wyraźnie niższy niż rok wcześniej. O spadku inwestycji w Chinach świadczą wyniki ZTE i Huawei, dla których rodzimy rynek jest największy. W przypadku tego ostatniego dostawcy, globalne przychody w III kwartale były wyższe niż rok wcześniej, ale ich wzrost nastąpił za sprawa powrotu Huawei na rynek smartfonów (w tym 5G).
W ocenie analityków, sytuacja nie poprawi się jeszcze w przyszłym roku. Stabilizacji można oczekiwać dopiero w 2025 r. W krajach średniozamożnych i biednych priorytetem operatorów jest i jeszcze przez jakiś czas będzie 4G. Istotne jest skłonienie tamtejszych konsumentów, by zamiast telefonów 2G/3G zaczęli używać smartfonów LTE.
Jak twierdzą przedstawiciele operatorów działających w takich krajach jak Ukraina, czy Bangladesz, 4G jest technologią, która odpowiada potrzebom tych rynków, a inwestowanie w 5G w sytuacji, gdy zdecydowanej większości klientów nie stać na urządzenie końcowe byłoby przejawem skrajnej nieodpowiedzialności.
Dla producentów sprzętu prywatne sieci 5G ciągle mają marginalne znaczenie. Według firmy badawczej Dell'Oro, jest to mniej niż 1 proc. ich dostaw. Ta sama firma przewiduje, że w najbliższych pięciu latach przychody z tego rynku będą rosły średnio rocznie o 25 proc.
Konsekwencje spadku przychodów i pesymistycznych prognoz widać w decyzjach dostawców. Nokia zapowiada cięcia kosztów i zwolnienie do 14 tys. osób. Z kolei Ericsson mówi o pogłębieniu restrukturyzacji i odmawia podania prognoz na 2024 r.