Jak pisze „The Wall Street Journal”, zapowiadana z dużą pompą w 2020 r. przez Forda i Vodafone „fabryka przyszłości” pod Londynem po trzech latach pozostaje nadal tylko koncepcją. Ford nie korzysta z zaawansowanych technologii 5G do sterowania urządzeniami, a Vodafone w ogóle twierdzi, że zakończyło projekt z producentem samochodów osobowych. Nie spełniło się też na razie hasło „pojazdy autonomiczne”.
Można spotkać się z opinią, że na stan wdrożeń sieci prywatnych wpływa dylemat „co pierwsze – jajko, czy kura”. Na rynku nie ma zbyt dużo urządzeń i rozwiązań dla przemysłowych sieci 5G. A nie ma ich, bo producenci czekają na pojawienie się sieci. Z kolei przemysł nie chce inwestować w takie sieci, póki nie ma wystarczającej liczby przetestowanego sprzętu. Ten sam problem występował zresztą w przypadku komercyjnego 5G, kiedy koreańskie i szwajcarskie sieci czekały na telefony.
Jak twierdza analitycy Counterpoint Research, w tym roku popyt na moduły IoT będzie na poziomie z 2022 r. Według nich, w przypadku 5G wdrożenia są wolniejsze niż oczekiwano, głównie ze względu na wyższe koszty, problemy z zasięgiem i dojrzałość ekosystemu urządzeń 5G. W skali globalnej trudno jest mówić o sukcesie 5G w Internecie Rzeczy. Tu komunikacja odbywa się dzięki LTE, a często – w przypadku wymagających niewielkich pakietów danych czujników – przez 2G/3G.
Z danych grupy Orange wynika, że liczba kart SIM wykorzystywanych w komunikacji miedzy maszynami stale rośnie. Orange w Europie w końcu września obsługiwało 22,4 mln kart M2M (w tym 3,5 mln w Polsce), o niespełna 8 proc. więcej niż rok wcześniej. Z kolei grupa Vodafone twierdzi, że na świecie obsługuje – wykorzystując różne technologie – 142 mln urządzeń IoT. W końcu 2021 r. było to 118 mln urządzeń.
Ciekawym rynkiem znowu są Chiny. Tam w końcu września – według oficjalnych danych – liczba terminali IoT była o 30 proc. wyższa niż rok wcześniej i sięgała 467 mln sztuk. Przychody operatorów z obsługi IoT po dziewięciu miesiącach tego roku były o 22 proc. wyższe niż w tym samym okresie 2022 r. i wyniosły 7,5 mld juanów (ok. 1 mld dolarów).
Niespełnione w pierwszych latach działania sieci 5G obietnice innowacyjnych zastosowań mają się zmaterializować wraz z wdrożenie 5G SA, które już ochrzczono imieniem 5,5G. Według aktualnie głoszonych zapewnień, 5G SA ma przynieść „prawdziwą rewolucję dla B2B”.
Gigabitowe prędkości i prawdziwie niskie opóźnienia przynieść mają sieci wykorzystujące fale o milimetrowej długości. Ale ich powszechnemu wdrażaniu – co pokazały np. testy przeznaczonych dla FWA rozwiązań Samsunga w sieci Telefónica Deutschland – nie sprzyja fizyka. W Korei operatorzy co prawda kupili pasmo 28 GHz, ale nie zrealizowali zobowiązań inwestycyjnych i stracili rezerwacje. Zobowiązań nie zrealizowali ze względu na koszty budowy sieci i trudności techniczne związane z wdrażaniem ich na masową skalę. W USA i Japonii operatorzy używają milimetrowych fal, ale ze względu na zasięg są to ograniczone obszary i wybrane obiekty.
Joe Russo, wiceprezes Verizona, pomimo tego twierdzi, że 5G nie jest rozczarowaniem. Jak zauważa, technologia nie ujawniła jeszcze wszystkich możliwości i zastosowań. Przypomina, że w przypadku 4G, dzięki inwencji programistów i inżynierów, zastosowania LTE zdecydowanie przekroczyły początkowe oczekiwania. Twierdzi, że podobnie będzie z 5G
Do grona rozczarowanych należy zaliczyć też część rządów. Ceny widma w paśmie C nie były tak kosmiczne jak w przypadku częstotliwości 3G (2100 MHz), czy LTE (pasmo 800 MHz). Największe kwoty uzyskano w USA, gdzie operatorzy nabyli zdecydowanie większe zasoby pasma niż na Starym Kontynencie. W Europie ci, którzy aukcje przeprowadzili w miarę wcześnie – np. Włochy, Niemcy, czy Francja – uzyskiwali w nich wyraźnie więcej niż outsiderzy, tacy jak Polska.
Francja 310 MHz pasma w zakresie C sprzedała za 2,786 mld euro. 200 MHz pasma C kosztowało włoskich operatorów 4,35 mld euro, a 300 MHz w Niemczech – 4,175 mld euro.