Materiał powstał we współpracy z INTERIA.PL wydawcą serwisu www.polska2041.pl |
Ponieważ rynek nie chce rosnąć w takim tempie, jakiego spodziewają się akcjonariusze firm telekomunikacyjnych, to wszędzie wkoło wielcy połykają równych sobie, lub mniejszych. Telekomów jest coraz mniej. Komisja Europejska długo sie temu przyglądała, aż wreszcie powiedziała stanowczo „weto”. Przynajmniej na rynku mobilnym.
W Niemczech hiszpańska Telefonica jeszcze zdążyła kupić sieć E-plus, ale już w Wielkiej Brytanii nie udało się jej sprzedać O2 ulokowanemu w Hong Kongu koncernowi Hutchison Whampoa. Komisja powiedziała: „nie”. Brexit powoduje, że za kilka lat Telefonica może spróbować ponownie. Lokalne władze są zwykle bardziej podatne na krajowe grupy nacisku i mogą się łatwiej godzić na M&A.
Blokad transakcji ze strony KE było więcej, ale powód zawsze ten sam – Komisja nie życzy sobie zmniejszenia liczby konkurujących na rynku mobilnym graczy. Uważa, że wcześniej, czy później zapłacą za to – podwyżką cen – abonenci.
Wspierać naszych?
Komisja staje na drodze naturalnego rynku, ale takie jest przecież zadania władz i rynkowego nadzoru. Broni równowagi i słabszej strony rynku. Konsolidacja nie jest dla operatorów warunkiem sine qua non przetrwania (choć się im przydaje). To raczej efekt braku alternatywnego wizji szybkiego rozwoju oraz nadmiaru taniego pieniądze na rynkach finansowych.
Komisja zatem bardziej waży interes konsumentów z interesem akcjonariusz, niż z interesem samych telekomów. Trudno się dziwić nieprzejednanej postawie KE. Hodowanie gigantów nie ma uzasadnienia.
Gdyby zatem w Polsce rzeczywiście Liberty Global miało kupić Playa i połączyć go z UPC Polska, to transakcja niewątpliwie będzie dokładnie badana, ale pewnie zaakceptowana. Nie zmieni bowiem radykalnie układu sił ani na rynku sieci kablowych, ani na rynku mobilnym. Inaczej, gdyby Liberty postanowiło kupić sieć kablową Multimedia. W takiej sytuacji konkurencja na rynku kablowym może się zmniejszyć, więc Komisja przyjrzy się transakcji bardzo dokładnie. Podobnie zapewne, jak rodzime władze antymonopolowe, które już zaczęły zbierać dane.
Wyznacznikiem ich działania winna być przede wszystkim wpływ fuzji na klienta końcowego. A nie krzyki zaniepokojonej konkurencji. Rzetelna analiza rynku powinna pokazać, czy M&A grozi konkurencji na rynku. Jeżeli nie, to nie ma powodu oponować. Niech rynek gra swoją grę.
Inną sprawą jest kwestia wspierania rodzimego kapitału na rynku telekomunikacyjnym. Mamy na nim spółki zależne wielkich koncernów, jak grupa Orange, Deutsche Telekom, czy Liberty Global. Mamy spółki kontrolowane przez polski kapitał, jak Polkomtel/Cyfrowy Polsat, czy Vectra. Mamy wreszcie podmioty działające tylko na polskim rynku, ale kontrolowane przez zagraniczny kapitał – Play, czy Multimedia Polska. Trudno zauważyć, aby czymkolwiek różniły się w swoich działaniach. Żaden nie jest instytucją charytatywną. Wszystkimi kierują ekonomiczne interesy właścicieli oraz rynkową gra popytu, podaży i konkurencji. Zagraniczni właściciel mają tendencję do eksportu zysków, ale też polscy przedsiębiorcy optymalizują podatki, dzięki „spółkom-czapkom” w rajach podatkowych.
Priorytet dla polskich przedsiębiorców byłby decyzją stricte polityczną, nie łatwą do uzasadnienia. Jeżeli nawet, to trzeba tylko pamiętać, że na dłuższą metę rodzimy monopolista będzie dla rynku równie ciężki, jak zagraniczny. Temu jednak można przeciwdziałać dosyć wcześnie, relatywnie prostymi środkami. I do tego powinno się ograniczyć państwo. Poza tym telekomy dadzą sobie radę.