Konrad Mróz z T-Mobile zwraca uwagę, że podstawowym zadaniem operatora w obecnych warunkach jest zapewnienie niezawodności i przepustowości sieci, a to zadanie wraz z bardzo dynamicznie rosnącym zapotrzebowaniem na usługi bywa momentami trudne. Ilość danych przesyłanych w sieci T-Mobile wzrosła o 20 proc. właściwie z dnia na dzień, co przełożyło się na obciążenie nadajników i nadal rośnie. Tymczasem w ocenie T-Mobile realizowanie inwestycji i wszelkich prac naprawczych, modernizacyjnych jest teraz trudniejsze niż zwykle, a często niemożliwe do wykonania.
Także ten operator podziela opinię, że procedury administracyjne w Polsce są niezwykle skomplikowane i długie, a zdarza się, że dedykowani do ich realizacji pracownicy administracyjni zostali obecnie skierowani do innych zadań, co w praktyce uniemożliwia nam nie tylko szybką, ale jakąkolwiek inwestycyjną reakcję na zwiększone potrzeby naszych klientów. Dla wielu inwestycji dotyczących uruchomienia nowych stacji wstrzymany został czas biegu tych procedur.
– Odnotowujemy też, z powodu epidemii wirusa, większe bariery dla realizacji zadań inwestycyjnych na istniejących obiektach, tzn. zamknięte hotele czy inne budynki, na których znajdują się nasze instalacje i do których dostęp jest obecnie utrudniony lub niemożliwy. Z tego względu nie możemy zrealizować prac, bądź dokończyć wybranych procedur, np. pomiarów PEM, co jest niezbędne do komercyjnego uruchomienia stacji – wylicza Konrad Mróz.
Według T-Mobile, pełna ocena proponowanych przez rząd usprawnień będzie możliwa dopiero po ich przyjęciu w ostatecznym kształcie.
– Propozycje rządu wnosiły ważne z punktu widzenia realizowania inwestycji telekomunikacyjnych zmiany, choć w naszej ocenie nadal niewystarczające. Niestety w procesie legislacyjnym część ważnych i potrzebnych zapisów została usunięta, jak np. artykuł 29, który miał charakter uspójniający wymagania resortów Zdrowia i Klimatu, dzięki któremu proces administracyjny mógłby zostać skrócony, co oznacza, że znaczące przyspieszenie inwestycji czy komercyjnego uruchamiania gotowych już stacji może być niemożliwe do przeprowadzenia – podkreśla Konrad Mróz.
Wiele niewiadomych w zero-rating
A jak sieci komórkowe zapatrują się na rozwiązania dające użytkownikom mobilnego internetu możliwość korzystania z nielimitowanego dostępu (tzw. zero rating) do publicznych stron internetowych (domena gov.pl), usług umożliwiających korzystanie ze zdalnej diagnostyki medycznej czy e-learningu?
Wojciech Jabczyński nie ukrywa, że projekt zero-rating może być wyzwaniem zarówno dla administracji państwowej, jak i operatorów. Dodaje jednak, że operator rozumie jego intencje, tj. ułatwienie dostępu do serwisów szczególnie istotnych podczas pandemii.
– W naszej ocenie najważniejszym elementem będzie dokładne wskazanie, o jakie serwisy i strony chodzi. Następnie ścisła współpraca pomiędzy ministerstwem a operatorami, aby zapewnić nielimitowany dostęp do właściwych stron i zapobiec ewentualnym nadużyciom. Ważną kwestią będzie prawny sposób czasowego wprowadzenia nieodpłatnego korzystania z serwisów dla klientów w okresie pandemii. Chcemy też zwrócić uwagę, że od dwóch tygodni uczniowie i ich rodzice, studenci oraz nauczyciele mogą skorzystać ze specjalnego projektu, dzięki któremu w Orange Flex na naukę otrzymują nawet 200 GB (przez dwa miesiące za złotówkę miesięcznie) do wykorzystania w smartfonie, tablecie czy komputerze – mówi Wojciech Jabczyński.
Także Play zwraca uwagę, że z perspektywy technicznej skuteczność realizacji obowiązku zero-ratingu przy korzystaniu z serwisów publicznych, medycznych, edukacyjnych, zależeć będzie od dostarczenia przez podmioty odpowiedzialne za poszczególne serwisy kompleksowego wykazu adresów IP (SNI – server name identification), które mają być objęte zero ratingiem. Jeżeli takie informacje nie zostaną przekazane, dostawcy usług mogą nie być w stanie samodzielnie ustalić wszystkich adresów koniecznych dla zerowania transmisji danych, a na pewno nie we wskazanym terminie.