Warto przyjrzeć się jeszcze porównaniu nominowanych w euro przychodów z segmentu mobilnego różnych spółek z grupy Deutsche Telekom. Wyniki T-Mobile Polska (zwłaszcza w 2016 r.) na tle grupy wydają się najsłabsze, choć nie tylko polska firma boryka się ze spadkiem przychodów.
Do wewnątrzgrupowych porównań również trzeba mieć dystans, bo z wielu powodów nie są w pełni porównywalne, choćby dlatego, że większość spółek DT świadczy również usługi w sieci stacjonarnej. Mimo tego trend wyników T-Mobile na tle grupy nie jest najlepsze. Warto o tym pamiętać, ponieważ na ogólne tendencje (przy znacznie bogatszej ilości danych) patrzą także menedżerowie w Bonn i na takiej podstawie mogą podejmować strategiczne decyzje.
Mniej lub bardziej zasłużenie T-Mobile Polska ma dziś opinię najbardziej dotkniętego przez warunki rynkowe operatora mobilnego w kraju. Według nieoficjalnych informacji, należy do najważniejszych wyzwań Sriniego Gopalana, który w połowie ubiegłego roku przejął nadzór nad europejskimi spółka zależnymi grupy Deutsche Telekom. Pytanie, co wraz z nowym prezesem T-Mobile Polska, Andreasem Maierhofferem, mogą zaordynować spółce, aby odwrócić złą passę? Bo prostych rozwiązań z pewnością nie ma.
Nie mając wglądu w szczegółowe dane operacyjne i finansowe T-Mobile Polska, stajemy przed zagadką, dlaczego akurat ten operator ma tak złą passę (podobnie, jak nie do końca jest jasne, dlaczego Play miał tak długo dobrą passę)? Kluczowe aktywa wszystkich czterech operatorów są (lub były) przecież podobne: dostęp do infrastruktury, sieć sprzedaży, kształt oferty, dostęp do technologii, dostęp do terminali itp. Trudno wskazać wyraźną przewagę któregokolwiek z nich. Trzeba zatem szukać w subtelnych czynnikach.
Na początku można postawić pytanie: czy w ciągu ostatnich kilku lat T-Mobile Polska miał, czy nie miał szczęścia do menedżmentu? Rozumianego nie tyle, jako doświadczenie i umiejętności poszczególnych członków zarządu, a bardziej jako konstruktywną współpracę w ramach grupy Deutsche Telekom? Czy właściciel stawiał jasne i racjonalne cele, czy właściwie dobierał menedżerów do ich realizacji, czy wspierał ich działania, i czy konsekwentnie monitorował dokonania? Na takie pytanie zewnętrzny obserwator nie da odpowiedzi. Kłopoty T-Mobile – również ostatnie zmiany w zarządzie spółki – sugerują, że coś tutaj mogło nie grać. Pytanie pozostawiamy otwarte.
Do połowy ubiegłej dekady z Polską Telefonią Cyfrową/T-Mobile wszystko było w porządku. Operator skutecznie konkurował z rywalami. W 2004 r. wprowadził na rynek spektakularną ofertę Heyah. W 2005 r., jako pierwszy na rynku, przekroczył liczbę 10 mln aktywnych kart SIM.
Szczyt powodzenia był zarazem początkiem kryzysu. W tym samym roku tlący się od kilku lat spór właścicielski pomiędzy Deutsche Telekom a Vivendi przybrał na sile. Deutsche Telekom wraz z Elektrimem w zasadzie siłą przejęły kontrolę nad polskim operatorem, rozpoczynając wieloletnią wojnę o prawa własności. Najpierw z Vivendi, a potem między sobą. Operator zaznał okresu regularnej dwuwładzy w spółce, a potem właścicielskiej niepewności zakończonej dopiero w 2010 r. To epizod nie do przecenienia w historii spółki. Kuszące jest przyjąć go za genezę późniejszych kłopotów.
Brak stabilizacji i słaby nadzór właścicielski nie sprzyja podejmowaniu radykalnych decyzji, które były konieczne w obliczu gwałtownych zmian na rynku. Tutaj zaś rozpędzał się Play, gwałtownie spadały MTR i przychody sieci mobilnych.