REKLAMA

Są chętni za zakup telekomunikacyjnych wierzytelności

PAWEŁ PIOTROWSKI: To prawda. IV kwartał jest niewątpliwie najbardziej gorącym okresem w branży zarządzania wierzytelnościami.

Jak są dzisiaj wyceniane portfele wierzytelności?

PAWEŁ PIOTROWSKI: Ze swojego doświadczenia mogę powiedzieć, że otrzymać można i 0,5 procenta i ponad 100 proc.

Ponad 100 proc.…

PAWEŁ PIOTROWSKI: Tak. W obrocie są także aktywne portfele wierzytelności, m.in pożyczkowe. Rzetelnie spłacane, które nabywcy przynoszą korzyści takie same jak pierwotnemu właścicielowi.

ANDRZEJ DĘBIEC: Co do wycen, to ja powtórzę swoją mantrę: to zależy.

PAWEŁ PIOTROWSKI: Można przygotować portfel wierzytelności 500 mln zł, ale mocno przeterminowany i słabo udokumentowany. Wycena sięgnie ułamka wartości.

Ale pewnie są jakieś prawidłowości i średni zakres osiąganych wycen.

PAWEŁ PIOTROWSKI: Bardzo trudno mówić o zakresach, ponieważ różnice są naprawdę duże – od ułamka do kilkudziesięciu procent.

Weźmy modelowo dobrze udokumentowany portfel wierzytelności poniżej 150 DPD, przedsądowy. Ile to może być warte?

ANDRZEJ DĘBIEC: W takim wypadku można liczyć na wyceny na poziomie 20-40 proc. wartości. Im lepsza jakość wierzytelności, im lepiej są udokumentowane tym bliżej górnych widełek.

O wycenach obaj mówimy bardzo ostrożnie, ponieważ nie chcielibyśmy rozczarowania po stronie podmiotów, które planują wejść na rynek wierzytelności.

PAWEŁ PIOTROWSKI: Może się zdarzyć, że obiektywne kryteria wskazują na wysoką wycenę, ale doraźna sytuacja na rynku (czy też w kanale sprzedaży jaki wybrał właściciel portfela) spowoduje, że otrzyma ofertę na poziomie kilkunastu procent.

ANDRZEJ DĘBIEC: Korzystanie z takich kanałów jak BidFinance ogranicza ryzyko niskiej wyceny. Sprzedający znajdzie tam wielu kontrahentów, więc nie ma obawy o przypadkowo niską wycenę z powodu ominięcie istotnego popytu (co się na rynku wierzytelności łatwo może zdarzyć, zwłaszcza mniej doświadczonym podmiotom).

Jaki obserwujecie panowie trendy jeżeli chodzi o wyceny portfeli?

ANDRZEJ DĘBIEC: Duży wpływ na ceny portfeli (poza technicznymi aspektami procesu) ma legislacja i zmieniające się prawo. Kilka lat temu firmy windykacyjne miały większą swobodę i elastyczność działania.

Obecnie obserwujemy próby regulowania branż lub zwiększania ochrony praw konsumenta. Dobrym przykładem jest rynek pozabankowych firm pożyczkowych. Presja legislacyjna trwa od kilku lat. Finalnie uchwalone przepisy przełożyły się wprost na możliwości działania w tym sektorze, a zatem na liczbę udzielanych pożyczek oraz spadek podaży portfeli wierzytelności – co jest jednym z czynników wzrostu cen tych portfeli.

W ostatnich latach zmianom podlegały też przepisy wpływające na funkcjonowanie rynku windykacyjnego min. wzrosły koszty procesu sądowo-egzekucyjnego, co wprost przekłada się na biznes oraz finalnie na wyceny portfeli .

Do niedawna natomiast toczyły prace legislacyjne nad ustawą o działalności windykacyjnej i zawodzie windykatora, która istotnie wpływa na proces odzyskiwania należności i funkcjonowanie podmiotów obecnych na tym rynku. Należy też nadmienić prace związanych z implementacją unijnej Dyrektywy NPL, która w najbliższych latach będzie wyznaczała wspólne ramy działania firm windykacyjnych w Europie.

PAWEŁ PIOTROWSKI: Gdyby porównać te same portfele, to z powodu zaistniałych zmian dwa lata temu średnie wyceny były o kilka lub kilkanaście punktów procentowych niższe.

Czy są bariery wejścia na rynek wierzytelności? Z kim nabywcy portfeli chcą rozmawiać, a z kim rozmawiać nie będą?

ANDRZEJ DĘBIEC: Zasadniczo każdy portfel powinien znaleźć zainteresowanych – przynajmniej analizą i wyceną. Na rynku działają duzi gracze, których interesują głównie duże portfele. Są także mniejsze firmy, z mniejszymi możliwościami finansowymi.