Sytuacja nie jest jeszcze stabilna, a nawet po jej ustabilizowaniu czeka nas długa droga, by sprawnie posprzątać skutki powodzi – ocenia sytuację w sieci na południowym zachodzie Polski Piotr Jaworski, członek zarządu Orange ds. Sieci i Technologii. W trudnej sytuacji znalazła się część pracowników lokalnych ISP z tamtych obszarów, którym powódź zalała domy. Problem mają operatorzy, którzy w ramach projektów KPO i FERC rozpoczęli budowę sieci na tych obszarach. CPPP przygląda się sytuacji i rozważa, jak zareagować.
Powódź, która nawiedziła południowo-zachodnią Polskę, wyrządziła ogromne szkody. Samorządy i rząd wciąż je szacują, ale już jest jasne, że uszkodzenia infrastruktury idą w setki milionów złotych, a nawet w miliardy. Straty ponieśli też właściciele nieruchomości, przedsiębiorcy, w tym operatorzy telekomunikacyjni.
Minister infrastruktury Dariusz Klimczak w środku ubiegłego tygodnia informował media, że według wstępnych obliczeń Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, straty drogowe na terenach powodziowych wyniosły przynajmniej 155 mln zł. Odnośnie infrastruktury kolejowej Klimczak mówił, że wartość szkód wynosi co najmniej 125 mln zł. Jeśli chodzi o straty PKP Intercity, to wynoszą obecnie ponad 100 mln zł, choć i w tym przypadku minister zaznaczył, że są to bardzo wstępne szacunki. Największe straty infrastrukturalne, jak wskazywał Klimczak, poniosły Wody Polskie.
– To są różnego rodzaju zbiorniki wały, jazy, wszelkiego rodzaju urządzenia hydrotechniczne – przekazywał szef resortu. Minister ocenił, że straty w infrastrukturze hydrotechnicznej będą liczone w miliardach złotych.
W porównaniu z powyższymi kwotami, straty operatorów nie są tak duże. Jaka jest ich skala, jeszcze jednak nie wiadomo, bo też, jak podkreśla Wojciech Jabczyński, rzecznik Orange Polska, powódź jeszcze się skończyła i na szacowanie strat przyjdzie czas w drugiej kolejności. W tej chwili operator skupia się dalej na zapewnieniu łączności dla swych klientów i służb. Podkreśla przy tym, że sytuacja z łącznością poprawia się.
– Dzięki pracy naszych służb 24h na dobę większość stacji, które nie działały ze względu na powódź zostało przywróconych do pracy. Chodzi głównie o obszar Kotliny Kłodzkiej – mówił w piątek. A wieczorem tego samego dnia dodał, że wszystkie stacje operatora na powodziowych terenach już działają.
Piotr Jaworski, członek zarządu Orange ds. Sieci i Technologii zapewniał natomiast na profilu społecznościowym, że pracownicy operatora robią absolutnie wszystko, by zapewnić łączność i zabezpieczyć ciągłość działania usług.
– Tam, gdzie możliwe jest dotarcie, dojeżdżamy i na bieżąco naprawiamy zniszczenia spowodowane przez wodę, uruchamiamy urządzenia, przywracamy podstawowe usługi. Dostępność połączeń alarmowych jest pod ścisłym nadzorem. W najbliższym czasie, tam gdzie sytuacja będzie tego wymagała, wspólnie z naszymi partnerami z NetWorks (T-Mobile Polska) uruchomimy dodatkowo mobilne stacje bazowe. Sytuacja nie jest jeszcze stabilna a nawet po jej ustabilizowaniu czeka nas długa droga, by sprawnie posprzątać skutki powodzi. Dziękuję już dziś za wysiłek i determinację tym, którzy od kilku dni walczą w ciężkich warunkach, by nasze usługi były dostępne dla wszystkich klientów Orange Polska, niekiedy dostarczając je także do zupełnie nowo powstałych miejsc tak, jak było to w przypadku szpitala polowego w Nysie – relacjonował Piotr Jaworski.