Co jednak najważniejsze, w Lubuskiem i Pomorskiem po zakończeniu inwestycji jej właścicielem zostawał ten, kto ją realizował, tj. Orange. Operator, który dobrze wiedział, co to jest operowanie siecią i jak sprzedawać w niej usługi
Dziś projektami RSS, także tymi na Podkarpaciu czy Warmii i Mazurach, interesuje się prokuratora i sądy.
Powtórzę, że mnie już nie było w Hawe, gdy projekty były w fazie końcowej. Sam jednak nie rozumiem, jak mogło się stać, że w przypadku projektu na Podkarpaciu z konta ORSS zniknęło 107 mln zł (ostatnia rata za inwestycje) i nie zostali rozliczeni partnerzy projektu – TP Teltech i Alcatel-Lucent – oraz podwykonawcy. Mogę tylko zapewnić, że gdybym był ciągle jeszcze prezesem Hawe, gdy te inwestycje były oddawane i rozliczane, nie dopuściłbym do takiej sytuacji. W każdym razie za mojej kadencji w Hawe w gronie spółek realizujących te projekty nie mieliśmy tego typu problemów. Jednak najważniejsze, że ta infrastruktura powstała, a badanie nieprawidłowości zostawmy sądom, prokuraturze i innym instytucjom.
Dzisiaj się mówi, że w przypadku Polski Wschodniej należało inwestycje ograniczyć do budowy infrastruktury pasywnej, a sieci doposażać w urządzania aktywne w miarę potrzeb. Czy to miałoby sens?
Patrząc z dzisiejszej perspektywy, rzeczywiście taki model miałby sens. Jednak na szczeblu rządowym projekt SSPW miał swój (inny) kształt, a my jako wykonawcy, chcieliśmy go realizować. Nie zawsze da się wszystko przewidzieć, np. takich sytuacji jak afera podsłuchowa, która odcisnęła olbrzymie piętno na tym, co się stało z Hawe. Patrząc z dzisiejszego punktu widzenia, na pewno można także stwierdzić, że nie wszystkie decyzje personalne – co do wyboru zarządzających w ORSS – były trafione. I tu mogę sam bić się w piersi.
W przypadku Hawe – w czasie, gdy pan był prezesem tej spółki – ogłoszonej strategii nie udało się zrealizować. Czy czuje pan niedosyt?
Na pewno tak. Do strategii „operatora operatorów”, w ramach której zamierzaliśmy wybudować 1,1 mln łączy dostępowych dla operatorów świadczących usługi klientom końcowym, przekonaliśmy Polskie Inwestycje Rozwojowe, aby zaangażowały się na kwotę 80 mln zł oraz Cisco, które było gotowe wejść do projektu z dostawami sprzętu o wartości ponad 220 mln dolarów. Mieliśmy też podpisany list intencyjny z Orange. Zaczęliśmy już gromadzić środki na start budowy sieci, sprzedając nitkę światłowodów Vectrze.
Pełne rozwinięcie skrzydeł, tak jak już powiedziałem, uniemożliwiła nam głównie afera podsłuchowa. Zostałem odwołany z funkcji prezesa Hawe w trybie nagłym. Ze mną spółka jednak się rozliczyła – w tym zakresie nie mogę mieć żadnych zastrzeżeń. Kiedy opuszczałem Hawe, miała spore zasoby gotówki w kasie, a jej akcje notowane były na giełdzie w cenie około 3 zł. Kondycja spółki nie była więc najgorsza.
To, co ogłosiliśmy w 2013 r., dziś zaczynają realizować Orange, Nexera czy Inea. To zaś oznacza, że założenia naszej strategii były właściwe.
Dlatego też ciągle jestem optymistą, co do rozwoju w Polsce rynku hurtowego w modelu „operatora operatorów” i wierzę, że poważnym graczem na nim stanie się podmiot, który będzie konsolidował RSS-y.
Dziękujemy za rozmowę.
rozmawiał Marek Jaślan