Nie było marginesu na porozumienie z UPC wobec warunków, jakie postawił UOKiK?
Warunki UOKiK oznaczały de facto konieczność podziału Multimediów – wydzielenia operacji – infrastruktury oraz abonentów – w 11 miastach, w których UOKiK uznał połączoną pozycję obu firm za zbyt silną. Byliśmy gotowi się tego podjąć, chociaż wiedzieliśmy, że będzie to proces bardzo skomplikowany. Wydzielone aktywa miały zachować pełną zdolność działania, a klienci mieć zagwarantowaną ciągłość świadczenia usług do czasu przejęcia przez stronę kupującą pełnych zdolności operacyjnych. Zarządzanie tymi aktywami i ich sprzedaż byłaby po naszej stronie. Zasygnalizowaliśmy UPC, jakie są wobec takiej sytuacji nasze oczekiwania, ale z drugiej strony wysunięte zostały żądania, na które nie mogliśmy się zgodzić.
Jak dużą część Multimediów UOKiK zalecił wydzielić?
Mogę powiedzieć, że było to około 30 proc. całkowitego potencjału Multimediów, przez co rozumiem abonentów, aktywa, przychody itp.
Znaleźlibyście państwo nabywców na te sieci?
Transakcją było zainteresowanych kilka podmiotów. Dostaliśmy kilka ofert od operatorów sieci kablowych i od innych telekomów. Dla właścicieli Multimediów taka sprzedaż spółki – niejako w dwóch częściach – nie stanowiłaby wielkiego problemu, ponieważ łączna wycena pozostałaby na oczekiwanym przez nich poziomie.
Czy zamierzacie dochodzić jakichś roszczeń w związku z nieudaną transakcją i kosztami, jakie w jej wyniku poniosły Multimedia?
Nie mamy powodu. UOKiK realizował swoją misję, przedstawił swoje warunki, które w istocie nie uniemożliwiały transakcji. Rozumiemy również, że UPC chciało wynegocjować jak najlepsze z punktu widzenia swoich interesów warunki. Nic nie każe mi podejrzewać złej woli, czy nieracjonalnych działań z czyjejkolwiek strony.
Siadłby pan znowu do stołu rozmów z UPC?
Oczywiście, wyciągnąwszy wnioski z ostatniego doświadczenia. To się odnosi i do UPC, i do każdego innego kontrahenta. Przede wszystkim nie pozwoliłbym sobie znowu na 14-15-miesięczny termin sfinalizowania transakcji. Taki okres jest zbyt długi i w przypadku fiaska, bardzo źle odbija się na spółce. Bardziej zasadny byłby termin 6-8-miesięczny.
Co jest takiego w oczekiwaniu na fuzję, że powoduje niemal paraliż spółki?
To są dwie sprawy: demotywacja ludzi i wstrzymanie projektów rozwojowych oraz inwestycji. Brak motywacji, bo spółka będzie sprzedana i – kolokwialnie mówiąc – „nie wiadomo co będzie”. Brak motywacji, ponieważ spółka uzyskała konkretna wycenę, ustaliła z nabywcą konkretne wskaźniki operacyjne i nie ma silnych impulsów do dalszego działania, poza spełnieniem warunków określonych w umowie. Z perspektywy czasu muszę przyznać, że w ubiegłym roku byliśmy nazbyt ostrożni i zachowawczy w udzielaniu promocji i ochronie bazy klientów, nawet biorąc poprawkę na wyjątkową sytuację związaną z publicznym ogłoszeniem transakcji. Dziś mogę powiedzieć, że część przychodów wynikających z pogłębionych promocji straciliśmy na własne życzenie.