W NASK przyznają, że bez zaangażowania lokalnych ISP o powodzenie projektu OSE byłoby znacznie trudniej. Jak zauważa Sebastian Kachel, to m.in dlatego, że są oni obecnie ze swą siecią na tzw. trudnych obszarach, bo często nie patrzą na budowę sieci przez pryzmat czystej ekonomiki i korporacyjnego modelu budowy infrastruktury.
– Szacujemy, że ponad 80 proc. szkół znajduje się w zasięgu MiŚOT. Placówki z reguły znajdują się bliżej centrów miejscowości więc statystycznie łatwiej tam o infrastrukturę telekomunikacyjną – mówi Sebastian Kachel.
Potencjał ISP zauważyli też duzi operatorzy, realizujący POPC, jak np. Nexera, którzy mają obowiązek przyłączania szkół i coraz częściej zwracają się do lokalnych ISP z propozycją skorzystania z ich łączy. W MdO uważają, że taka sytuacja jest skandaliczna.
– Patologia – to może mocne słowo, ale nie potrafię znaleźć czegoś bardziej łagodnego. Wygląda to tak: duże firmy, które w większości realizują POPC dostały dotację na budowę infrastruktury, gdzie występują „białe plamy”. Przy czym te „białe plamy”, to inwentaryzacja-widmo, która jest zauważalnie oderwana od rzeczywistości. W praktyce beneficjenci POPC dublują infrastrukturę MiŚOT wybudowaną często ze środków z programu POIG 8.4. Dziś, budując sieci z POPC i mając problem np. ze znalezieniem wykonawców, nie oddają prac na czas. Tymczasem w umowach z Centrum Projektów Polska Cyfrowa jest zapisany obowiązek podłączania palcówek edukacyjnych i firmy realizujące projekty POPC (by nie płacić kar) podpisują umowę z lokalnym operatorem na transmisję i w ten sposób wywiązują się z zobowiązań. Tylko czy taki był cel programu POPC? Bo ja miałem wrażenie, że chodzi o wsparcie inwestycji w infrastrukturę tam, gdzie jej nie ma. Sam jestem ciekaw, jakie zdanie ma CPPC na takie sytuacje, gdzie daje się pieniądze na budowę infrastruktury, ale wskaźniki spełnia się nie na wybudowanej, tylko na wydzierżawionej infrastrukturze. I to od operatora, który ma światłowody w obszarze uznanym za „białą plamę”. Wiem, brzmi to paradoksalnie, ale to rzeczywistość – denerwuje się Sebastian Kachel.
Rzeczywistość jednak wygląda tak, że zarówno dla NASK, jak i CPPC liczą się wskaźniki projektu, a w połowie sierpnia telewizja TVN alarmowała, że projekt OSE jest zagrożony. Przytaczane były dane, z których wynika, że na początku sierpnia br. w programie znajdowało się 4,5 tys. szkół, z których 2,7 tys. korzystało już z pełnego zakresu usług, a następne 1,7 tys. „czekało na dostarczenie łącz dzierżawionych przez NASK od operatorów". Łącznie umowy z operatorami OSE podpisało już ponad 9 tys. placówek, a w najbliższym czasie ma podpisać je kolejne 2,2 tys. Zakładany na początku programu cel – 12,7 tys. – jest więc poważnie zagrożony – alarmował TVN.
Bartłomiej Klinger, zastępca dyrektora NASK ds. projektów administracyjno-edukacyjnych, przyznaje, że największą trudnością, z którą się boryka się NASK to budowa infrastruktury.
– Proces inwestycyjny, uzyskiwanie pozwoleń – to wszystko trwa, zdarzają się opóźnienia. Na razie jednak wszystko jest pod kontrolą i systematycznie staramy się nadrabiać opóźnienia. Oczywiście są też przypadki, choć nieliczne, że niektóre szkoły nie chcą się podłączyć do OSE. W dużej mierze wynika to z nieświadomości, że przez następne 10 lat będą miały darmowy internet opłacany z budżetu państwa. Mamy więc nadzieję, że kiedyś i tak przyłączą się do OSE, do czego staramy się te szkoły zachęcać – zastępca dyrektora NASK.
Sebastian Kachel potwierdza, że czasami lokalny operator, który podłącza szkołę do OSE, musi przekonywać dyrekcję, która podchodzi do projektu podejrzliwie wedle zasady: „nie ma darmowych obiadów". Bartłomiej Klinger przekonuje, że plan, aby w tym roku do OSE podłączonych było w sumie ponad 12,5 tysiąca szkół, a w 2020 r. wszystkie pozostałe, jest aktualny.
– Oczywiście, na bieżąco weryfikujemy liczbę szkół i lokalizację, ponieważ w ramach reformy wiele placówek zmienia swój status: następują reorganizacje lub są zamykane – dodaje Bartłomiej Klinger.
Jednak według Adama Wojciechowskiego, postępowanie w Wielkopolsce pokazało, że NASK nie do końca panuje nad projektem.
– Przetarg ten pokazał, jak bardzo NASK jest głuchy na nasze uwagi. Już w styczniu 2018 r. korespondowaliśmy z nimi, wskazując błędy adresowe w jednej ze szkół. Chodziło o to, że jedna z placówek edukacyjnych ma dwa budynki, w dwóch różnych miejscach miasta. Dyrekcja chciała OSE w obu lokalizacjach, co miało zostać uwzględnione. Tak się jednak nie stało. W konkursie znalazła się tylko jedna lokalizacja – mówi Adam Wojciechowski.
Dla lokalnych ISP, którzy integrują się wokół MdO, projekt OSE ma być pierwszym dużym wspólnym przedsięwzięciem, w którym chcą wykorzystywać na większą skalę swój potencjał. Być może wspólnie wystartują także w konkursie POPC na podłączenie do sieci gminnych ośrodków kultury (GOK-ów).