Całość zaczyna bowiem przypominać rynek nieruchomości, gdzie czasy „zwrotu z inwestycji” rzędu 15 czy nawet 20 lat niespecjalnie kogoś dziwią. Sęk w tym, że branża telko wymaga ciągłych inwestycji chociażby w część aktywną sieci. I tu podobieństwa do nieruchomości się kończą.
Tyle lat walczyliśmy z monopolem w telekomunikacji, żeby teraz historia zatoczyła koło i powstał oligopol hurtowy złożony ze Światłowodu Inwestycji, Polskiego Światłowodu Otwartego, Fiberhostu i Nexery. I w tym kontekście rację ma red. Marek Jaślan, że pierwotna misja ISP, którzy wdepnęli w „nowy model” dobiegła końca, chociaż wcale być tak nie musiało.
Podsumowując. Czy wszystko co napisałem oznacza koniec misji mojej i mojej firmy ISP? Bynajmniej. Znienawidzony SIDUSIS, przy rzetelnym podejściu, pokazał mi, że mam ponad 9 tys. PA w zasięgu przy skandalicznie niskim nasyceniu usługami aktywnymi. Więc mam co robić!
Ponadto ostatnie wydarzenia z odstąpieniem od konkursów dotacyjnych przez dużych graczy (którzy najpierw pomyśleli, a później dopiero policzyli) jeszcze bardziej utwierdzają mnie w przekonaniu że:
- ceny usług internetowych, mobilnych i TV przy obecnym poziomie kosztów są na granicy zerowej opłacalności i kolejne akcje typu 19 zł/mc za „trzypak” przez rok są najgorszym możliwym pomysłem dalej psującym branżę. Chyba, że chodzi tylko o realizację KPI w postaci (od)budowy bazy abonenckiej, żeby ją potem komuś sprzedać, reszta nieważna;
- że żadne dotacje, ani inne programy likwidacji białych plam, braków w dostępie do sieci nie zlikwidują do końca, bo budowanie i operowanie nawet na dotowanych obszarach jest niepewne biznesowo;
- żadne LTE ani 5G też substytutem usługi stacjonarnej nie będzie, gdyż wysokie pasma 3,4-3,6 GHz są pojemnościowe, a nie zasięgowe. Pokładającym wszelkie nadzieje w tych pasmach polecam przypomnieć sobie spektakularną klapę WiMaxa,
- w związku z dużą rezygnacją z konkursów dotacyjnych spodziewać się należy zwiększonego zainteresowania akwizycjami na terenach, gdzie uczestnicy wycofali się z konkursów, uznając, że będzie lepiej kupić gotowe, niż użerać się z budową obciążoną mnóstwem zagrożeń zwrotu dotacji przy niespełnieniu wyśrubowanych (nierealnych!) warunków pokryciowych;
- nadal w obszarze działania mojej spółki są i będą miejsca, gdzie „pies z kulawą nogą” nie dostarczy usługi stacjonarnej bez wykonania bardzo zindywidualizowanej instalacji w modelu finasowania podzielonym pomiędzy klienta i operatora, co pozwoli prowadzić biznes w klasycznym wydaniu i zarabiać bez „naciągania makaronu na uszy”.
Przez ostatnie 2-3 lata zaobserwowałem, że większym operatorom zajętym nerwowym przełykaniem kolejnych tematów obcych małemu ISP, po prostu nie chce się zajmować tematami podłączeń w miejscach, które wymagają „pogłówkowania” i większego zaangażowania w trudniejsze realizacje. Na zdrowie – niech zajmują się swoimi setkami tysięcy klientów i swoją inżynierią finansową. Przynajmniej będzie więcej luzu i spokoju, podczas gdy wartość ISP posiadających własne sieci będzie tylko rosła. Czego wszystkim w Nowym 2024 Roku życzę.