ŁUKASZ DEC: Oraz czy tacy integratorzy nie wejdą wobec MNO w dokładnie taką samą rolę, jaką dzisiaj pełnią producenci systemów zamkniętych z wielkiej trójki. Z drugiej strony, gdyby na rynku zamiast trzech dostawców systemów zamkniętych było sześciu dostawców, to już by była zmiana na korzyść.
ANDRZEJ DULKA: Od razu przychodzi mi na myśl RedHat, który na bazie otwartej platformy linuksowej potrafił wykreować pełnowartościowy produkt. Nie tylko dla biznesu, ale także dla sektora publicznego i nawet militarnego. To znaczy, że „da się” i z pewnością już niejeden podmiot na świecie zastanawia się jak powielić ten sukces na rynku OpenRAN.
ŁUKASZ DEC: OpenRAN to jednak odległa przyszłość, zwłaszcza dla MNO. Jak mają sobie dzisiaj radzić z decyzjami inwestycyjnymi wobec braku jasności, z kim mogą współpracować?
MIKOŁAJ SKIPIETROW: Systemics-PAB jest obecnie częścią grupy Apave w związku z czym mamy niezły przegląd tego, co się dzieje na rynkach globalnych. W krajach Unii widać wyhamowanie ograniczania udziału dostawców chińskich, a poza Unią są nawet przypadki wymiany wendorów europejskich na wendorów z Chin. Dzisiaj nie byłbym skłonny sądzić, że jakikolwiek dostawca zostanie trwale i całkowicie wykluczony z europejskiego rynku. Co najwyżej ograniczony zostanie obszar stosowania jego rozwiązań.
ANDRZEJ DULKA: Przypomnę, że polski rynek telekomunikacyjny doskonale zna ustawową reglamentację dostawców technologii. W latach 90-tych, kiedy Polska otwierała się na globalny rynek, dopuszczonych zostały dokładnie trzech, określonych z nazwy dostawców: AT&T (dla którego miałem przyjemność wówczas pracować), Alcatel i Siemens. Wtedy miało to głębokie uzasadnienie merytoryczne i, według mnie, przyczyniło się do rozwoju polskiego rynku telekomunikacyjnego.
Są zatem precedensy i ustawodawca może regulować dostęp do rynku. Bardzo jednak wątpię, aby realizowane byłoby to przez eliminację konkretnych podmiotów, czy też konkretnych krajów pochodzenia w oparciu o bieżącą sytuację geopolityczną. Prędzej spodziewałbym się określenia szczegółowych warunków, na jakich mogą być realizowane dostawy. Huawei, który jest członkiem PIIT, twierdzi, że chętnie zmierzy się ze wszelkim zestawem warunków, byleby zostały jasno określone.
Podobnie jak MIKOŁAJ SKIPIETROW spodziewam się, że zdefiniowane zostaną różne poziomy ryzyka dla różnych obszarów zastosowania w sieci. Wówczas operatorom pozostanie relatywnie prosta kalkulacja, czy i jakie ryzyko są gotowi podjąć i na jaki zwrot z poczynionych inwestycji w związku z tym liczą.
Nie negując tego, że ustawodawca ma prawo (i być może powinien) reglamentować dostęp do rynku, to powinien mieć także świadomość, że to operacja na otwartym organizmie. Każda decyzja oznacza konsekwencje biznesowe dla działających na rynku podmiotów, a zatem na kondycję i konkurencyjność tego rynku; na wartość spółek i na interesy akcjonariuszy, którzy zainwestowali w Polsce (kto i kiedy już uzyskał zwrot z inwestycji w tani sprzęt na preferencyjnych warunkach, wydaje mi się jałową dyskusją). Już i tak cały polski przemysł cierpi na opóźnieniu wdrożenia 5G. Na to jeszcze dokłada się problem z wyborem dostawców technologii. KSC (czy jakakolwiek inna regulacja) musi zostać przyjęta, żeby dostawcy i przedsiębiorstwa wiedzieli, jakie są wymagania odnośnie bezpieczeństwa sieci i mogli się do tego przystosować.
MACIEJ ROGALSKI: Jeżeli rozważamy scenariusze, to w obszarze formalnoprawnym miałbym następujący. Po pierwsze, nowelizacja KSC w aktualnym kształcie stoi pod znakiem zapytania. Po drugie, istnieje potrzeba implementacji dyrektywy NIS2 (to ważne, bo terminem jest październik przyszłego roku). Dodam, że dyrektywa również przerzuca na operatorów obowiązek szacowanie ryzyka korzystania z rozwiązań teleinformatycznych (co zresztą czynią od początku istnienia rynku mobilnego). Dyrektywa adresuje również problem bezpieczeństwa w całym łańcuchu wartości produktu.