Trwałaby, gdyby nie opóźniona reakcja Unii Europejskiej, która właśnie zdecydowała w postępowaniu anty-dumpingowym o możliwości wprowadzenia ceł wyrównawczych (wstępnie 43 proc.) na kable produkcji chińskiej. I choć postępowanie jeszcze potrwa, to już od 1 kwietnia tego roku zbierane są dane o dostawach, co grozi objęciem ich wstecznie nową stawką celną. Rynek dystrybucyjny, jak i sami producenci chińscy wiedzieli o tym już od 24 września 2020 r., kiedy wszczęto postępowanie, więc sporo firm jest przygotowanych do nowej sytuacji. Posiadają fabryki nie tylko w Chinach i nawet budują zawczasu przyczółki w Europie lub „jej okolicach”. Jeśli jeszcze nie zbudowali, to pewnie wkrótce przeczytamy o nowych inwestycjach. Niemniej pewne jest, że nowe fabryki nie będą miały zdolności produkcyjnych pozwalających na obsłużenie całego rynku europejskiego, a koszt ich funkcjonowania będzie odbiegać od warunków chińskich, więc pewnie wpłynie także na ceny produktów. Dystrybutorzy zapewne także się przygotowali, budując stany magazynowe lub zmieniając dostawców, ale koszt dystrybucji i magazynowania zwiększonych zapasów nie będzie bez wpływu dla ceny końcowej produktów.
Powszechnie są w krajach Bliskiego Wschodu, gdzie cła zaporowe zmuszają do otwierania fabryk na miejscu lub promują lokalnych producentów. Chiny pozostają także w sporze celnym z Indiami o ceny światłowodów, choć poziom ceł wyrównawczych jest tam dużo niższy (ok. 10 proc.). Dziwi więc raczej, a nawet złości, tak późna reakcja regulatora europejskiego, bo lepsza dla rynku byłaby prewencyjna kontrola cen, niż wprowadzanie po 2-3 latach drastycznych środków zaradczych, które dodatkowo podnoszą płynność i ryzyko toczących się już procesów inwestycyjnych. Jak się skończy wspomniane postępowanie anty-dumpingowe i jak poradzi sobie rynek dostawców, to się wkrótce okaże. Niemniej doświadczenie pokazuje, że biznes nie znosi próżni.
Inna sprawa, że równolegle toczą się także inne postępowania po stronie Komisji Europejskiej sprawdzające, czy eksporterzy nie korzystali z niedozwolonych subwencji rządowych bądź ułatwień podatkowych podczas eksportu do UE (ang. anty-subsidy). Toczą się także postępowania o dumping cen podzespołów z aluminium i blach stalowych, co mogłoby uderzyć w ceny osprzętu telekomunikacyjnego. Wszystko to powoduje perspektywę wzrostów cen, choć raczej nie będą to wzrosty 43 proc.
Czy może się powtórzyć sytuacja z 2017 r., gdy popyt przegonił podaż? Nie jest to nierealne, gdyż implementacja technologii 5G jest na całym świecie dopiero w fazie początkowej, na co nakładają się wciąż realizowane inwestycje w FTTx oraz rosnący rynek podmorskich połączeń kablowych. To wszystko wywołuje duże zapotrzebowanie na preformy, które są wąskim gardłem produkcji światłowodów. Szacuje się, że światowy popyt na preformy światłowodowe do 2026 r. wzrośnie do 38 480 t. co oznacza podwojenie w stosunku do roku 2019. Warto też zauważyć, że rynek ten obsługuje zaledwie 20 głównych producentów (przy koncentracji 58 proc. rynku preform w rękach pięciu gigantów). Do tego większość fabryk zlokalizowana jest w Chinach, co też w długim terminie może być dodatkowym ryzykiem w przypadku pogłębiających się wojen celnych z UE.