Należy pracować nad społecznym postrzeganiem danej branży. Teleinformatyka – mówiąc delikatnie – nie ma najlepszego wizerunku. Zaważyły na tym między innymi tzw. infoafery, czemu branża niczego nie umiała przeciwstawić.
Tymczasem warto na przykład policzyć, ile branża teleinformatyczna zainwestowała w polski system edukacyjny przez ostatnie 20 lat. Nie wiem, czy jakakolwiek inna gałąź gospodarki może z nią pod tym względem konkurować. Kiepski wizerunek nie wziął się oczywiście znikąd, ale w ogólnym rozliczeniu wydaje się zbyt jednostronny. Branża technologiczna zrobiła i robi nadal bardzo dużo dla społeczeństwa. Internet i telefonia komórkowa są codziennością, ale jakoś zapomina się, kto dostarcza te przełomowe usługi. Zapomina się, kto z prywatnych funduszy inwestuje po kilka miliardów złotych rocznie, że już nie wspomnę o ostatniej aukcji częstotliwościowej.
Jak wysoko lokuje pan w swoich priorytetach prace nad poprawą wizerunku branży teleinformatycznej?
Bardzo wysoko. Z pewnością w pierwszej trójce głównych celów.
Planujecie zorganizowanie profesjonalnej komórki komunikacyjnej w Izbie?
Komunikacja jest potrzebna nie tyle Izbie, ile całej branży. Jeżeli członkowie uznają, że te działania trzeba zintensyfikować, to je zintensyfikujemy. Ponieważ jednak chcemy działać projektowo, to niekoniecznie z rozbudową struktury. Bardziej efektywne może się okazać lepsza koordynacja komunikacji, którą nasi członkowie sami już prowadzą. Bardzo też liczę na wolontariat.
Jakie są dwa pozostałe punkty w pana TOP3?
Pierwszym celem zawsze będą działania związane z formalno-prawnym otoczeniem biznesu teleinformatycznego, czyli współpraca z administracją i władzami samorządowymi. Drugim – uruchomienie zasobów, jakie posiadają nasi członkowie na rzecz realizacji wspólnych celów.
Moim osobistym idee fixe natomiast jest walka z wykluczeniem społecznym różnych grup naszych rodaków. Zaczynając od wykluczenia cyfrowego do wykluczenia osób dotkniętych niepełnosprawnością. Nowoczesne technologie potrafią okazać się dzisiaj bardzo pomocne, niejednokrotnie istotnie zmniejszając stopień takiej niepełnosprawności. Niestety, pomimo wielu działań ze strony naszych firm członkowskich, możliwości te nie są dostatecznie propagowane i wykorzystywane. Chciałbym, aby PIIT była popularyzatorem tych rozwiązań, stanowiła łącznik między tymi, którzy ich potrzebują, a tymi, którzy je dostarczają i mogą je sfinansować.
Będzie pan proponował jakieś istotne zmiany w zasadach działania Izby?
To jest do przemyślenia najpierw wewnątrz zarządu Izby. Ja osobiście uważam, że Izba jest dobrze zorganizowana. Nie ma powodu naprawiać coś, co działa. Przemyślałbym tylko ograniczenie możliwości pełnienia funkcji prezesa Izby do maksymalnie dwóch kadencji, co by gwarantowało stały dopływ „świeżej krwi”. Uważam jednak, że przed Izbą ważniejsze zadania, niż ewentualna zmiana kadencyjności prezesa.
Planuje pan kandydowanie w kolejnych wyborach?
To zależy od tego, jak członkowie przyjmą moje pomysły na dalsze działanie. Jeżeli nie przyjmą, to kandydowanie nie będzie miało sensu. Jeżeli jednak moja wizja zakresu oraz form działania i organizacji Izby zostanie zaakceptowana, to z pewnością będę chciał kandydować w przyszłym roku. Wdrożenie nowego stylu działania wymaga więcej, niż 9 miesięcy jakie łącznie mam do dyspozycji, jako prezes PIIT bieżącej kadencji.
Dziękujemy za rozmowę.
rozmawiał Łukasz Dec