Dyskusje o telekomunikacji: wolność sieci według potrzeb

Od lewej: Jerzy Żurek, Jacek Niewęgłowski oraz Ireneusz Piecuch
(źr.fot.TELKO.in)

Ireneusz Piecuch: Jego podstawa, to określenie roli i sytuacji operatora infrastruktury telekomunikacyjnej oraz roli podmiotów, które partycypują w kreowanym przez tę infrastrukturę łańcuchu wartości. Tutaj miło przypomnieć, że znowu polski regulator był jednym z pierwszych, który dostrzegł problem i spróbował go przeanalizować. Nie wiem, czy w tej sferze trzeba jakichkolwiek regulacji, ale na pewno trzeba dyskusji. Zjawiska, które pięć lat temu ją rozpoczęły dzisiaj są jeszcze bardziej namacalne. W środowisku, do którego jeszcze parę lat temu należałem, od lat rośnie frustracja: "dlaczego my inwestujemy, a oni zarabiają?". Padają pytania: "jak uzyskać zwrot z inwestycji infrastrukturalnych?", "jak uzyskać godziwą część przepływów z działalności realizowanej dzięki tej infrastrukturze?".

Andrzej Abramczuk: Zastanawiam się, czy jeżeli jakaś grupa internautów jest gotowa zapłacić np. za wyeliminowanie reklam z zasobów internetowych, to czy jest zasadne, by operator taką usługę im zapewnił?

Jacek Niewęgłowski: Był pewien operator, który podjął taką próbę. Próbę, moim zdaniem, bardzo niefortunną, która wysoce utrudni powrót do analogicznych pomysłów w przyszłości.

Cezary Albrecht: Wszyscy oczywiście wiemy, że taką próbę podjęła moja firma, czyli T-Mobile Polska. Uważam, że jeżeli to klient miał zadecydować, czy chce filtrowania treści, które do niego docierają, to wszystko z tym pomysłem było w porządku. Dla porównania, nikt chyba nie neguje prawa rodziców do filtrowania treści nieodpowiednich dla dzieci.

Łukasz Dec: Jaki był finał waszej inicjatywy?

Cezary Albrecht: Wycofaliśmy się. Rozpętała się taka burza, zebraliśmy tak niezasłużone baty, że pomysł upadł na starcie.

Łukasz Dec: Jak się zgadzam, że "moralnie" wasz pomysł był czysty. Klient ma prawo zamówić "ograniczenie swojej wolności". Tyle, że gdybyście odfiltrowali reklamę ze strumienia bitów, to żyjące z reklamy media odcięłyby swoje zasoby od waszych klientów. Bo to byłby zamach na podstawę ich działalności. I tutaj dochodzimy do jednego z prawdziwych fundamentów dyskusji o neutralności sieci: ekonomicznego interesu właścicieli i użytkowników infrastruktury.

Jacek Niewęgłowski: Ekonomiczny aspekt zazębia się z problemem otwartości i wolności internetu, w rozumieniu ochrony wypowiedzi, praw obywatelskich. Temperatura dyskusji rośnie. Dzisiaj problemy internetu stają się jednym z głównych pól publicznej dyskusji w wielu krajach. Najlepszym przykładem są Stany Zjednoczone.

Cezary Albrecht: Już samo hasło o neutralności sieci jest chybione, bo nie powinno chodzić tylko o warstwę sieci a cały łańcuch technologii i aplilkacji, który może wpłynąć na swobodny dostęp do informacji. Właściwym hasłem powinny być "neutralny dostęp do informacji". Zagrożeniem w tym zakresie operatorzy sieci nie są tak bardzo, jak np. wyszukiwarki prezentujące nam bardzo sugestywne wyniki. Dyskusja o neutralności sieci rozpoczęła się – według mnie – z inicjatywy wielkich firm internetowych, chcących zapewnić sobie nieskrępowany dostęp do użytkowników na całym świecie. Nagle, chyba ku ich własnemu zdziwieniu, w tej dyskusji pojawiły się nowe tony i pytania, kto sfinansuje rozwój infrastruktury. Ja bym bardzo chciał, żeby nasz biznes był regulowany symetrycznie do biznesu OTT, którzy z nami konkurują. By ciążyły na nich podobne obowiązki np. jeżeli chodzi o ochronę danych osobowych, czy obowiązki na rzecz obronności.

Łukasz Dec: Wydaje mi się, że pewien obszar dyskusji podsyca fakt, że dostawcy usług internetowych traktują roszczenia właścicieli infrastruktury, jako rodzaj haraczu.

Ireneusz Piecuch: Gdyby operatorzy na samym dostępie do sieci mogli uzyskać godziwy zwrot z inwestycji, to dyskusji w ogóle by nie było. Niestety wieloletnie promowanie konkurencji cenowej nie mogło pozostać bez wpływu na kształt rynku. W szczególności na opłacalność inwestycji w infrastrukturę. Tym samym problem związany z łańcuchem wartości w internecie zyskał na wadze.

Jerzy Żurek: To efekt wspomnianego przez mnie wcześniej oddzielenia technologii od platformy usługowej. Klient jest gotów płacić za usługę, natomiast już nie widzi niezbędnej do jej świadczenia infrastruktury. Rozwój konkurencji usługowej – oderwanej od infrastruktury – pozbawił tych, którzy mieli ją budować, modernizować i utrzymać źródeł przychodów ze sprzedaży usług. Usługi bowiem zaczęli dostarczać inni.