Pokazał więc typowy spór cywilnoprawny, do rozstrzygnięcia którego faktycznie wystarczy Kodeks cywilny. Jednak nie o ten spór chodzi w krytykowanym przepisie megaustawy.
Wprowadzając kontrowersyjny art. 30, ustawodawca kładł na przeciwstawnych szalach wagi poniższe wartości w następujących parach:
a) prawo własności posiadacza nieruchomości kontra szeroko pojęte prawo każdego człowieka (tu: abonenta) do korzystania ze zdobyczy techniki, prawa do swobodnej komunikacji, prawa dostępu do mediów itd.;
b) interes posiadacza nieruchomości kontra interes użytkownika sieci (abonenta), ale także tzw. interes społeczny i interes publiczny.
Warto dodać, że prawo własności nie jest wartością absolutną. Gdyby tak było, w systemie prawnym nie byłoby w ogóle instytucji wywłaszczenia. I to nie tylko w jej potocznym znaczeniu, ale nawet wydawanych w trybie administracyjnym zezwoleń na budowę – np. kabla prowadzonego przez działkę prywatnego właściciela, albo kabla w budynku spółdzielni mieszkaniowej.
Ratio legis przywołanego przepisu dotyczy linii demarkacyjnej pomiędzy porównywalnymi prawami. W demokratycznym państwie prawa moja wolność i moje prawa kończą się tam, gdzie naruszam czyjeś, nie mniej ważne, prawa. Mówiąc wprost – nie mogę blokować innym dostępu do wody, kanalizacji, drogi dojazdowej, elektryczności i… szybkiego internetu. Nie ma tu znaczenia rozróżnienie przez mec. Pawłowskiego charakteru prawnego abonentów, na mieszkaniowych i komercyjnych (zresztą błędne, bo mieszkaniec bloku nie musi być ani właścicielem, ani quasi właścicielem, bo może być również najemcą). Abonent będący najemcą lokalu biurowego ma takie samo prawo korzystania z mediów, jak właściciel czy lokator wynajmowanego mieszkania.
W takiej sprawie każde rozstrzygnięcie ustawodawcy będzie kontrowersyjne, bo zawsze, dając komuś szersze uprawnienia, ogranicza się prawa kogoś innego. Pytanie tylko, czy w sposób uzasadniony. Oceniając, należy uwzględnić interesy wszystkich stron, a także szersze okoliczności i prawdziwy cel regulacji, a nie tylko partykularny interes jednej strony (właścicieli budynków).
W omawianym przypadku cel jednoznacznie wskazano w treści przepisu. Jest nim „zapewnienie warunków świadczenia usług telekomunikacyjnych”, a nie zabieranie komuś należnych praw.
Działać w tej materii można jedynie w sposób systemowy (a nie poprzez kolejną doraźną, poprawkę). W sferze prawnej można to zrobić na przykład poprzez uznanie instalacji teletechnicznych za część składową budynku, a w sferze faktycznej poprzez zapewnienie w obiektach nowoczesnej, pasywnej infrastruktury światłowodowej, spełniającej wymagania technologiczne i funkcjonalne dowolnego operatora. Na etapie budowy nie jest to ani trudne, ani tak bardzo kosztowne.
Przepisy w tym względzie od dawna istnieją w formie rozporządzeń. Ale praktyka jest inna.