Polemika z artykułem mec. Roberta Pawłowskiego z 6 marca 2019
W nawiązaniu do ciekawej dyskusji, wywołanej artykułem o „obronie biurowców” przed „złowrogim światłowodem”, warto uzupełnić debatę także o inne punkty widzenia. Nawiasem mówiąc, w ogóle warto rozmawiać – ze wszystkimi zainteresowanymi środowiskami i to zanim zacznie się „majstrować” przy nowelizowanej ustawie. Po to, żeby jej nie popsuć pomimo intencji naprawy.
Z poprzednich tekstów znamy już tezę przedstawiciela właścicieli nieruchomości oraz antytezę środowiska operatorów. Do syntezy przydałyby się jeszcze opinie pozostałych stron:
- konsumentów usług (najemców lokali),
- prawników (z pozycji doktryny prawa, a nie tylko reprezentacji strony sporu),
- projektantów i wykonawców (jako praktyków),
- szerzej: obywateli.
Z racji własnych doświadczeń w każdej z tych ról, dorzucę kilka refleksji.
Jako projektant i wykonawca, który od trzech dekad nosi te problemy niejako na własnych plecach, przychylam się do argumentów przytoczonych przez przedstawicieli strony przedsiębiorców telekomunikacyjnych. Nie z powodu solidarności zawodowej, lecz z uwagi na merytoryczność, racjonalność tez i oparcie w faktach.
Właśnie jako projektant, poza rutynową pracą projektową, od lat tłumaczę te zawiłości dziesiątkom prezesów spółdzielni mieszkaniowych w wielu miastach, właścicielom obiektów komercyjnych (i ich prawnikom), urzędnikom itd. W większości przypadków skutecznie.
Podpisujemy rocznie setki umów udostępnienia nieruchomości, w których potem budujemy instalacje światłowodowe. Nie dziwi mnie wstępny dystans niektórych właścicieli nieruchomości, bo mało kto zna „jakieś specustawy”. Jednak z własnych doświadczeń mogę powiedzieć, że sporadyczne są przypadki, w których po stosownych wyjaśnieniach stanu prawnego właściciel lub zarządca budynku dalej odmawia zgody. Jeżeli tak się dzieje, to z jednej przyczyny – nazwijmy oględnie – pozamerytorycznej, a czasem pozaprawnej.
Z drugiej strony – jako nie tylko projektant, ale i prawnik – nie bagatelizowałbym głosu mec. Roberta Pawłowskiego, bo dotyka ważnego tematu praw i obowiązków, a także spornych interesów wielu różnych stron. Wśród nich jednego z najważniejszych praw człowieka – prawa własności. Mam tylko dwie uwagi – do celności argumentacji oraz do adekwatności ujęcia problemu. Na to pierwsze trafnie odpowiedzieli autorzy poprzednich polemik. Skupię się na drugim.
Moim zdaniem, mec. Robert Pawłowski nie najlepiej zdefiniował poruszony problem. Ograniczył go bowiem do konfliktu interesów dwóch prywatnych podmiotów: z jednej strony „pokrzywdzonego” właściciela budynku, a z drugiej niezasadnie „uprzywilejowanego” przedsiębiorcy.