Coraz więcej raf w dialogu UKE z rynkiem

Na konferencji w Białymstoku przedstawicielka UKE tłumaczyła natomiast, że w takich przypadkach regulator bierze po prostu stronę właścicieli nieruchomości, którzy dostęp do sieci (m.in. FTTH) już i tak mają i po prostu nie chcą kolejnej dziury w ścianie lub boją się, że operator pozostawi po sobie nieporządek. Nieoficjalnie więc przyznała, że standardowy passus z decyzji budynkowych regulatora, że ze względów ekonomicznych ponoszenie kosztu budowy własnej instalacji telekomunikacyjnej budynku w sytuacji możliwości skorzystania z już istniejącej jest ekonomicznie nieuzasadnione, to jedynie wybieg. Operatorom doradziła zaś, by w takich przysadkach walczyli o obniżenie stawek hurtowych, ale już z innego paragrafu. 

Paweł Gacka, prezes Enter T&T ma dużo zastrzeżeń do praktyki regulacyjnej UKE.
(źr. Oktel)

Paweł Gacka twierdził natomiast, że w takich przypadkach zarządcom czy deweloperem chodzi po prostu o łapówki, co w rozmowach z nim sugerują (wskazywał na konkretny przykład na Pomorzu).

Słowa i czyny

Wydaje się jednak, że w tym przypadku Enter T&T raczej niewiele ugra w walce z regulatorem. UKE przy swej argumentacji konsekwentnie obstaje i używał jej już wcześniej w sporach z zawodnikami wag trochę cięższych niż ISP z Poznania, jak np. T-Mobile. Przedstawiali oni wyliczenia, że bardziej opłaca im się wybudować własną sieć niż korzystać z istniejącej. Regulator jest jednak w takich  przypadkach konsekwentny w swym podejściu.

Dyskusje w kwestiach regulacyjnych na ostatnich konferencjach potwierdzają jednak dość wyraźnie, że dialog między regulatorem a przedstawicielami rynku telekomunikacyjnego natrafia na coraz większe rafy. Może to jest jeden z powodów, dlaczego w agendzie konferencji KIKE, która odbędzie się w tym tygodniu, trudno znaleźć przedstawicieli UKE. Czyżby przedsiębiorcy mieli dość słów i czekali z ich strony na działania?

Postaw kawę autorowi