Jakkolwiek wiele z rozwiązań służyć będzie zadaniom takim, jak np. optymalizacja oświetlenia miast, czy wspierania rolnictwa, to duża część różnorodnych czujników i kontrolerów dostępu będzie źródłem wiedzy o nas – naszych wyborach, aktywności, stanie posiadania i kontaktach.
Tymczasem dzisiejsze dyskusje o prywatności niezwykle często koncentrują się wokół RODO, czy ostatnio w Polsce – aplikacji ProteGO. To po części zawęża przestrzeń publicznej dyskusji, a na pewno percepcji problemu. Tymczasem dane już dziś gromadzone przez IoT są niezwykle różnorodne oraz przetwarzane w popularnych i – czasem bezrefleksyjnie – popularyzowanych chmurach obliczeniowych oraz algorytmach przetwarzania maszynowego (część z nich nieco przesadnie nazywanych sztuczną inteligencją).
Dlaczego bezrefleksyjnie? Bo coraz większa liczba danych powierzana jest bazom i systemom obcym (i poza kontrolą) w stosunku do monitorowanych osób i procesów, a często również rządów, a efekt ich przetwarzania coraz częściej wpływa nie tylko na prezentowane nam informacje, ale i na prawa oraz oferty dla nas dostępne. Dość wspomnieć jako punkt wyjścia szeroko komentowane wdrożenia np. z:
- punktacją obywateli w Chinach,
- algorytmami szacowania zdolności kredytowej przez Apple,
- dyskryminacją kobiet w procesie rekrutacji do Amazona.
Jak widać maszty stacji bazowych, to zaledwie fragment złożonego ekosystemu i koniecznych elementów do uwzględnienia w analizach i dyskusjach o wpływie 5G na szeroko rozumiane środowisko fizyczne i cyfrowe.
Właściwa i merytoryczna argumentacja tego problemu miałaby rozmiar co najmniej sporej książki. Przemyślenie tytułowego zagadnienia przydałoby się wszystkim osobom zaangażowanym w dialog „za” lub „przeciw” 5G. Jednak tylko z pozycji neutralnej można wyjść od trywialnej dyskusji o promieniowaniu makrostacji bazowych w kierunku dyskusji na temat licznych dodatkowych elementów wpływu nowych technologii na rzeczywistość technologiczną, społeczną i prawną.
Sądzę, że obie strony sporu o #5G, zagłębiając się w poszukiwaniu dodatkowych argumentów, zyskałyby szerszą wiedzę o blaskach i cieniach rewolucji cyfrowej, której komunikacja nowej generacji ma być cyfrowym układem nerwowym.