Zróbmy nowy przetarg na blok E

Niestety T-Mobile odrzucił taką propozycją nawet przed omówieniem jej szczegółów. Podejrzewam, że miał ku temu swoje powody. Czy to o charakterze strategicznym, czy biznesowym lub po prostu ze względu na zasady. Rozumiemy doskonale, że proces aukcyjny nadwyrężył cierpliwość wszystkich operatorów i ich inwestorów. Nie mnie to osądzać, ale opinia publiczna powinna znać wszystkie fakty.

Z jednej strony rozumiem, że każda spółka (moja również) dąży do ochrony swoich własnych interesów, szczególnie, gdy w grę wchodzą tak znaczne sumy pieniędzy. Niestety, w tej skomplikowanej sprawie istnieje tak wiele sprzecznych interesów, że jedynym wyjściem z sytuacji jest kompromis.

Spojrzenie z góry

Abyśmy nie ugrzęźli w szczegółach, zróbmy krok wstecz i spróbujmy zrozumieć, co doprowadziło do tak zawiłej i skomplikowanej sytuacji. Nie można zaprzeczyć, że kontrowersje prawne wynikają ze starannie przemyślanego działania NetNet. Jak to jest możliwe, że taka spółka wzięła udział w tak ważnej dla społeczeństwa oraz branży telekomunikacyjnej aukcji? Ze smutkiem stwierdzamy, że nasi konkurenci, w tym i T-Mobile, przez lata zachęcali UKE, aby zorganizować aukcję, ignorując powszechnie znane ryzyka wynikające z niedoskonałości polskiego prawa, takich jak niewiążący charakter ofert oraz brak kryteriów wiarygodności w ramach aukcji. Chcieli takiej aukcji i domagali się jej – aukcji, w której dowolne spółki mogły uczestniczyć, windować ceny i potem odmówić zapłaty, zostawiając pozostałych uczestników z problemami.

Zmieniają się zarządzający menadżerowie, jednak nadal reprezentują oni podmioty, które pierwotnie forsowały rozpoczęcie tego ułomnego procesu aukcyjnego. Teraz, kiedy zmaterializowały się wszystkie ryzyka, przed którymi ostrzegaliśmy przez lata, chcą przerzucić wszelkie ryzyka na państwo oraz swoich konkurentów, kierując się podejściem „za pieniądze można kupić wszystko”.

Nie komplikujmy spraw i wybierzmy rozwiązanie prawnie bezpiecznie, tj. nowy przetarg na blok E z ceną minimalną, która zadowoli Skarb Państwa.

[tytuł od redakcji]

AUTOR

Jørgen Bang-Jensen pełni funkcję prezesa Play od 2009 r. Przed dołączeniem do polskiej firmy, przez dziesięć lat sprawował funkcję prezesa ONE – trzeciego, co do wielkości operatora mobilnego na rynku austriackim – i zarządzał nim od przyznania licencji, poprzez rozwój rynkowy aż do momentu sprzedaży konsorcjum Orange/private equity w 2007 r. Przed przejściem do ONE, od 1993 do 1997 r. pełnił funkcję prezesa spółki Tele Danmark Mobil, operatora zasiedziałego na rynku duńskim. W tym samym czasie zasiadał także w radach nadzorczych spółek Belgacom Mobile (Proximus) oraz Telenor Mobil. Przed karierą w telekomunikacji pracował jako specjalista IT i przedsiębiorca, zakładając swoją własną spółkę doradczą, która ostatecznie została przejęta przez Cap Gemini. Jørgen Bang-Jensen ukończył studia MBA w brytyjskiej szkole biznesu Ashridge Management School.