Na komercyjne inwestycje Orange nałożą się jeszcze możliwości (i wyzwania), jakie daje Program Operacyjny Polska Cyfrowa. Jeżeli Orange zaniedba rozwój FTTH, to przypieczętuje swoją pozycję w ekstraważnym segmencie rynku szerokopasmowego dużych i średnich miast.
Nie ma powodu sądzić, by Jean-Francois Fallacher nie doceniał wagi rozwoju sieci stacjonarnej. To, że teoretycznie nie jest całkiem na bieżąco z inwestycjami i usługami w sieci stacjonarnej oczywiście ma niewielkie znaczenie, bo na miejscu znajdzie menedżerów, którzy są na bieżąco. Wydaje się zatem, że Orange nie zboczy z tego kierunku, który mu nadano, gdy za sterem stał Bruno Duthoit.
Możliwe, że nowy szef nada spółce nowa dynamikę w wymiarze taktycznym: „robimy bardziej to, niż tamto; akceptujemy taki koszt, taką marżę i takie tempo zwrotu, a nie inne”. Jak już jednak wcześniej pisaliśmy, to najłatwiej będzie zauważyć bezpośrednim konkurentom operatora. Zewnętrzni obserwatorzy będą się musieli dokładnie wczytywać w kwartalne sprawozdania spółki, aby takie ruchy (ewentualnie) wychwycić. W każdym razie, menedżerowie Orange mówią dzisiaj, że nowy szef – jak się wydaje – nie boi się odważnych decyzji.
Ciekawe, że o czym się w kontekście nowego szefa mówi najwięcej – zarówno w samym Orange, jak i poza spółką – to: jak będzie wyglądał top menedżment pod jego kierownictwem.
Każdy nowy szef wywołuje pewien niepokój, choć w grupie Orange nigdy nie było zwyczaju radykalnych czystek. Bruno Duthoit w ogóle nie dokonał żadnych zmian, ale wypłaszczył strukturę grupy zarządzającej. W praktyce, równając grupę dyrektorów wykonawczych z formalnymi członkami zarządu i współpracując z kilkunastoosobowym zespołem menedżerów. To była nowość w stosunku do kadencji Maciej Wituckiego. Dzisiaj mówi się, że formuła zarządzania grupą może wrócić do dawnego modelu. Choć Bruno Duthoit stworzył wysoce demokratyczny model zarządzania, adekwatny do jego spokojnego i koncyliacyjnego charakteru, to nie wszyscy uważają, że to się sprawdzało w 100 proc. Co bardziej krytyczni uważają, że były szef miał tendencję do nadmiernego pogrążania się w drobiazgach i nazbyt szerokiego konsultowania mniej istotnych spraw.
Menedżerowie Orange, z którymi do tej pory mieliśmy okazję rozmawiać nie wiedzieli jeszcze, jaki styl działania przyjmie Jean-Francois Fallacher. Ewentualne zmiany mogą być bolesne i ambicje niejednego z menedżerów mogą zostać zranione. Niby nie jest to sprawa kluczowa, ale zapewne żaden specjalista od HR nie zalecałby zlekceważenia takiego czynnika. Dodajmy do tego wciąż jeszcze istniejące (choć może nie tak potężne jak kiedyś) – bez wyraźnej potrzeby – udzielne księstwa wewnątrz grupy.
Ciekawe, jak strategię jeżeli chodzi o najbliższych współpracowników przyjmie Jean-Francois Fallacher. Cokolwiek zamierza, zapewne powinien przeprowadzić szybko. Nic tak nie demoralizuje jakiejkolwiek organizacji, jak niejasna przyszłość. W top menedżmencie jeszcze bardziej, niż w szerokich zasobach kadrowych.