Zaintrygował mnie opublikowany na TELKO.in tekst na temat batalii Silemana przeciw Protonetowi o udostępnienie usługi LLU w sieci zbudowanej z POIG 8.4. Sprawa interesuje mnie bardzo, między innymi dlatego, że moja firma również posiada spore zasoby, którymi mogą być zainteresowane inne firmy – operatorzy-biorcy. W podobnej sytuacji są teraz wszyscy dysponenci sieci budowanych w ramach programów POIG i POPC. Werdykt w sprawie Sileman vs. Protonet będzie pionierskim rozstrzygnięciem, dlatego regulator winien postępować z najwyższą ostrożnością.
Chciałbym się odnieść do projektu decyzji, którą pod koniec roku opublikował Urząd Komunikacji Elektronicznej (UKE). Sama decyzja nie budzi większych zastrzeżeń. Bardziej warte uwagi jest uzasadnienie projektu. Widać z niego, iż Sileman od dłuższego czasu negocjuje dostęp w sieci Protonetu, a ten robi wszystko, aby utrudnić korzystanie z niej.
UKE pochylił się nad sprawą głównie od strony formalnej, ale wykonał również sporo pracy analitycznej. W mojej opinii jednak, nie jest ona pełna i nie bierze pod uwagę kilku ważnych kwestii.
Sieci wybudowana przez firmę Protonet, to – według mojej wiedzy – sieć dostępowa do zabudowy prywatnej. Innymi słowy – obejmuje domy jednorodzinne w małych miejscowościach, większych miejscowościach oraz w dzielnicach miast o luźnej zabudowie. Niezależne od tego, czy inwestycje były realizowane tylko ze środków własnych operatora, czy też przy wsparciu środkami z Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka – nigdy sieć nie była projektowana w taki sposób, aby umożliwić świadczenie usług LLU innym operatorom.
Nie wynikało to ze złej woli inwestora, tylko ze zwykłej kalkulacji ekonomicznej. Wybudowanie sieci umożliwiającej dostęp LLU byłoby po prostu znacznie droższe, ponieważ wymaga doprowadzenia ogromnej liczby włókien optycznych do węzłów agregujących sieci, w których operator-biorca mógłby wstawić swoje splittery.
Zaryzykuję twierdzenie, że dzisiaj 99 proc. sieci o architekturze zbliżonej do infrastruktury Protonetu zamiast jednego punktu agregacyjnego na miejscowość ma takich węzłów agregacyjnych kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt (nawet na dzielnicę). Moja firma również. Wynika to z faktu, że taki „punkt agregacyjny”, to najczęściej niewielkie (30 x 30 cm) puszki zawierające splitter bez miejsca na dodatkowe urządzenia operatora-biorcy. Kable dostępowe abonentów, dociągane są do owych „punktów agregacyjnych” w ramach podpisywania kolejnych umów abonenckich. Najczęstsza pojemność takiego punktu, to 8 linii abonenckich.
Tego UKE, analizując wniosek Silemana, nie musiał wiedzieć. Dobrze natomiast, że regulator rozumie, że na istniejących, aktywnych włóknach optycznych nie da się zrealizować usługi LLU. Potrzebne są dodatkowe, ciemne włókna. Szczególnie w dosyle do punktów agregacyjnych (tzw. backhaul). Nie mniej ważne jest to, że UKE rozróżnia sieci budowane przez małych operatorów ISP w luźnej zabudowie od sieci budowanych w gęstej zabudowie. UKE wie, iż wiąże się to z innymi kosztami po stronie OPEX i CAPEX.