Jeżeli jednak chcemy wystąpić ze wspólnym stanowiskiem, to musimy zawrzeć jakiś kompromis - często wszak nasze interesy nie są całkiem współbieżne, albo nawet są kolizyjne. Dzięki temu stanowisko izby branżowej jest w pewnym stopniu zobiektywizowane, a zatem łatwiej się na nim oprzeć przedstawicielom administracji publicznej.
Poza tym taka wewnętrzna, branżowa dyskusja - sama w sobie - jest czynnikiem pogłębiającym merytoryczną jakość opinii. I to także jest cenne dla stron konsultacji. Takie stanowiska muszą uwzględniać szerszy kontekst gospodarczy i społeczny, referować do pozabranżowych priorytetów.
Zdarza się jednak, że organizacje branżowe nie potrafią wypracować jednolitego stanowiska i przedstawiają zdania odrębne.
To się zdarza, ale nie tak znowu często. Raczej w wyjątkowo spektakularnych sprawach, którym często towarzyszy mocna oprawa medialna. Może, dlatego wydaje się, że to częsta sytuacja. Ale tak naprawdę w znakomitej większości tematów nie ma kłopotu z wypracowaniem wspólnych stanowisk. Taka jest konieczność. Skuteczność działań przedsiębiorców byłaby znikoma, gdyby w dialogu z administracją notorycznie przedstawiali sprzeczne stanowiska.
Poza pośrednictwem izb gospodarczych na pewno istnieje także kanał bezpośrednich relacji przedstawicieli firm z urzędnikami państwowymi.
Oczywiście, spotykają się upoważnieni przedstawiciele firm, członkowie zarządów, kierownicy, ale i eksperci. W przypadku branży telekomunikacyjnej, takie spotkania powinny być traktowane, jako coś naturalnego i niezbędnego. Mowa przecież o dostawcach masowych, wrażliwych usług dla obywateli, dużych pracodawcach, płatnikach podatków oraz inwestorach. Zamykanie się na kontakt z nami byłoby nieracjonalne, a wręcz szkodliwe.
Intensywność kontaktów z administracją przedstawicieli Orange Polska jest pewnie wyższa, niż innych podmiotów rynku telekomunikacyjnego z powodu licznych ciążących na firmie obowiązków regulacyjnych.
W jakim trybie realizowane są te kontakty?
Najczęściej w trybie spotkań ad hoc, kiedy zachodzi taka potrzeba.
Nie brakuje jakichś ustabilizowanych gremiów?
Są mało skuteczne i szybko się dewaluują. Przykładem – który wskazuję z przykrością – jest Rada ds. Cyfryzacji. Organ, którego powstanie było mocno nagłośnione, o którym dzisiaj nawet nie wiem, co w ogóle robi. Nie twierdzę, że nic. Do mnie po prostu żadne informacje nie docierają.
Czy przydałoby się jakieś skuteczne, sformalizowane forum regularnej współpracy branży z administracją publiczną?
Myślę, że takiego forum brakuje. Ostatnio Minister Cyfryzacji podejmuje próby usystematyzowania współpracy w zakresie planowania budowy sieci 5G. Bez wątpienia jest to niezbędne.
Czy w jakimkolwiek stopniu rolę takich forów komunikacji pełnią konferencje branżowe?
Mogłyby pełnić, gdyby uczestnicy przychodzili tam mówić i słuchać się wzajemnie. Dzisiaj postrzegam te imprezy przede wszystkim, jako pole autoprezentacji ich prominentnych uczestników. Zdarzają się konferencje, podczas których dyskutowane są interesujące zagadnienia, ale wtedy z kolei często brakuje decydentów. Niekoniecznie z winy organizatorów. Zapewnić odpowiednie gremium jest po prostu niezwykle trudno.
Czy osobista znajomość decydentów – powiedzmy bez ogródek: polityków – pomaga w takiej komunikacji? Czy pana staż na stanowisku wiceministra spraw wewnętrznych, to atut czy obciążenie?
Osobista znajomość z decydentami może zarówno pomagać, jak i przeszkadzać. Oczywiście, że łatwiej się komunikować z osobą już sobie znaną. To jest zwykła psychologia. Z drugiej strony mamy tendencję do przeceniania wagi zadzierzgnięcia jakichś powierzchownych więzów zawodowych, czy towarzyskich oraz ich realnego przełożenia na poważne sprawy. Więcej: polityk mający świadomość, że jego krąg towarzyski jest publicznie znany często będzie szczególnie ostrożny w kontaktach z tym właśnie kręgiem.
A sam staż polityczny pomaga?
Pomaga i to bardzo. Z powodów, o których rozmawialiśmy na początku. Daje nie tyle personalne znajomości, ale wiedzę o całym środowisku politycznym. O jego wartościach, celach, sposobach działania itp. To jest wiedza nie do przecenienia.
Niejednokrotnie widziałem jak naprawdę ciekawe propozycje wizjonerskich i skutecznych menedżerów ze sfery prywatnej „padały” z powodu zwykłego niezrozumienia z partnerami w administracji publicznej. Z braku empatii. Z braku wiedzy, że istotne jest nie tylko, co, ale również, komu i kiedy się proponuje. To zaś trudno ocenić bez szerszej wiedzy o administracji i polityce.