Transakcja nie kończy się na podpisaniu umowy

(źr. TELKO.in)

Adresujecie konkretny obszar rynku M&A w telekomunikacji? Tutaj transakcje mają bardzo różną wartość i bardzo różna jest skala przejmowanych podmiotów.

Każda kancelaria transakcyjna lubi pracować przy dużych projektach. Warsztat zawodowy i kompetencje, które oferujemy klientom też stanowią pewne kryterium doboru projektów. Nie zamykamy się jednak na żadne możliwości. Wszystko jest kwestią warunków współpracy.

Co dla pana oznaczają projekty „mniejsze” i „większe”?

Większość transakcji, które obsługujemy zamyka się w przedziale wartości 50-300 mln zł.

Wydaje mi się, że w głównym nurcie konsolidacji na rynku telekomunikacyjnym takich transakcji nie ma zbyt wiele.

To prawda, w telekomunikacji zajmowaliśmy się projektami o mniejszej wartości. Powtórzę to, co powiedziałem wcześniej: perspektywa powtarzalności projektów jest dla nas także ważna.

A duże transakcje? W Polsce możemy się spodziewać przejęć o wartości przekraczającej i 500 mln zł, i pewnie nawet liczonych w miliardach.

Takich transakcji nie należy się spodziewać ani zbyt dużo, ani zbyt szybko. Jeżeli ktoś zbudował podmiot o takiej wycenie, to zazwyczaj dobrze sobie radzi na rynku i nie spieszy się ze sprzedażą. Oczywiście procesy konsolidacyjne prawdopodobnie obejmą i takie firmy. Czujemy się kompetentni, żeby doradzać w takich transakcjach. Nie da się jednak ukryć, że gdy stroną jest duża międzynarodowa korporacja, to często decyduje się na współpracę z dużymi międzynarodowymi kancelariami prawnymi. Tak ten rynek działa.

I czy się tylko subiektywna preferencja dużych nabywców? A doświadczenie w transakcjach, wielkość zespołów itp.?

Duże transakcje często wymagają bardzo dużych zespołów (w Polsce, co prawda, trudno się spodziewać przejęcia, z którym nie poradziłyby sobie lokalne firmy doradcze). Kolejna sprawa, to unikalne kompetencje, które czasem łatwiej znaleźć w kancelariach zatrudniających setki prawników. Znaczenie ma również kwestia ubezpieczenia, które my naturalnie posiadamy i to na wysokim poziomie, ale oczywiście nieporównywalnie niższym od międzynarodowych sieci prawniczych.

Wszystkie te czynniki nie muszą być decydujące, ale zazwyczaj są brane pod uwagę przy wyborze doradców. Dodam jednak, że współpracowaliśmy zarówno z dużymi sieciowymi kancelariami, jak i klientami należącymi do największych międzynarodowych funduszy inwestycyjnych. Czujemy się równoprawnym konkurentem na tym rynku (serwis Mergermarket uplasował nas na 5 miejscu w Polsce pod względem ilości transakcji w 2024 roku).

Bylibyście w stanie zapewnić obsługę przejęcia dowolnego krajowego telekomu?

Tak. Wsparcie doradców technicznych oraz innych specyficznych doradców finansowych i podatkowych byłoby niezbędne, jednak jest mało prawdopodobne, by taką transakcją zajęła się samodzielnie jakakolwiek firma prawnicza.

Jak w pana oczach wygląda specyfika transakcji M&A na polskim rynku telekomunikacyjnym?

Patrząc na najczęściej realizowane transakcje, stroną sprzedającą jest zazwyczaj mały lub średni prywatny przedsiębiorca. Rozmowy prowadzone są z założycielem firmy, który jest emocjonalnie z nią związany i jest zainteresowany przyszłymi planami inwestora wobec firmy. Jeżeli chodzi o samo aktywo, to jest kilka elementów, które trzeba brać pod uwagę. Wiemy, jak powstawały lokalne sieci telekomunikacyjne w Polsce. Budowano je szybko, a właściciele nie zawsze są w stanie wykazać pełnię praw do wykorzystywanej infrastruktury: kanalizacji czy słupów, na których wiszą kable telekomunikacyjne. Praktycznie każda transakcja wiąże się z legalizacją infrastruktury. Kiedy infrastruktura nie została zalegalizowana w kilkunastu (lub nawet kilkudziesięciu) procentach, proces ten może być czasochłonny i kosztowny.

(...)

(dalsza część wywiadu z Mirosławem Fiałkiem do przeczytania w dodatku „Konsolidacja i technologia: rynek telko za 5 lat”)

.