Opóźnienia – w imię bezpieczeństwa – właśnie temu bezpieczeństwu szkodzą.
A co do dostawców wysokiego ryzyka… Jak pokazują fakty, wrogiem Polski, Europy, NATO jest dzisiaj Rosja, a nie jakikolwiek inny kraj. Widać również, że nie istnieją dla niej żadne ograniczenia. Jeżeli atakuje, to wszelkimi dostępnymi środkami. Czy Rosji potrzebne były „tylne drzwi” do aktywnych urządzeń sieciowych, by neutralizować infrastrukturę telekomunikacyjną ukraińskich sieci? Rosja „załatwia” to pociskami rakietowymi i artyleryjskimi. Myślę, że powinniśmy dzisiaj trochę inaczej myśleć o ryzykach w tym zakresie. Kluczem mitygacji jest rozproszona i redundantna infrastruktura z możliwie duża pojemnością poszczególnych elementów…
Ale czy sprzęt pochodzący z kraju, który teoretycznie wspiera agresora jest dzisiaj tak samo ryzykowny jak był do 24 lutego?
Według mojej wiedzy „ten kraj” nie wspiera agresora… Być może także dlatego, że jest świadom ewentualnych konsekwencji gospodarczych. Gdyby zaczął wspierać, to optyka mogłaby się zmienić, ale to są rozważania czysto hipotetyczne.
Z naszej perspektywy, ryzyko o którym mówimy się nie zmieniło. Wydaje się, że podobnie ocenia sytuację polski rząd.
Przewidujecie zmianę podejścia do bezpieczeństwa swojej infrastruktury w średnim i w długim terminie?
Bez względu na wybuch wojny, zabezpieczenie sieci jest procesem ciągłym.
Czy w związku ze wzrostem zagrożenia konfliktem militarnym widzicie dzisiaj uzasadnienie do zaaplikowania rynkowi radykalnych rozwiązań, jak na przykład awaryjne wdrożenie roamingu krajowego we wszystkich sieciach, czy też zakopanie całości infrastruktury w ziemi (zamiast wieszania jej na słupach)?
Rzeczywiście, wojna w Ukrainie pokazuje, że to co pod ziemię jest bezpieczniejsze. Jak wiadomo Orange rozwija od lat sieć światłowodów, co do zasady układanych pod ziemią.
Macie jednak również bardzo dużo sieci napowietrznej.
Trudno sobie dzisiaj wyobrazić rozbudowę sieci bez części naziemnej. I nie ma żadnego uzasadnienia, aby to zmieniać. Nie analizujemy likwidacji wszystkich tych słupów i zastąpienia wszędzie kanalizacją. Nic nie wiem, aby takie plany miał jakikolwiek inny telekom.
Ogólna moja refleksja z naszej rozmowy jest taka, że choć poczucie zagrożenia wzrosło, to jednak nie ma większej nerwowości w polskiej branży telekomunikacyjnej.
Z tekstu, który opublikowało samo TELKO.in wynika, że nawet w Ukrainie – kraju ogarniętym wojną – telekomunikacja wciąż działa. Polska, mimo wzrostu napięcia, jest w nieporównanie lepszej sytuacji. Atmosfera w branży odpowiada temu stanowi. Operatorzy intensywnie inwestowali we własne sieci i jak na razie wypracowana stabilność i pojemność sieci okazuje się wystarczająca także na czas niepokoju.
Dziękujemy za rozmowę.
rozmawiał Łukasz Dec