26 czerwca formalnie wystartowała aukcja częstotliwości z zakresu 3400-3800 MHz. Finalne warunki nie odbiegają od tego, czego spodziewał się rynek. Podczas gdy potencjalni oferenci pocą się nad pytaniami do dokumentacji aukcyjnej oraz opracowaniem oferty wstępnej można się przyjrzeć kilku detalom rozpoczętego postępowania oraz podywagować na temat potencjalnych uczestników, ewentualnego przebiegu oraz (szczęśliwego) zakończenia.
Przed nami największe postępowanie częstotliwościowe w Polsce od czasu aukcji LTE w 2014 r. I jak na razie najmniej szczęśliwe, bo – przypomnijmy – rozpoczęte i anulowanie w 2020 r. a potem odwlekane przez kolejne 3 lata. Teraz postępowanie ruszyło znowu i w październiku zainteresowanie pasmem C winni zasiąść do komputerów i rozpocząć właściwą licytację.
Prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej – mimo głosów, że powinno być inaczej – podtrzymał cenę wywoławczą czterech bloków w paśmie C na poziomie 450 mln zł. Przypomnijmy, że w stosunku do pierwotnych założeń z 2020 t. każdy z bloków został powiększony o 20 proc. – do 100 MHz szerokości. Rearanżacja pasma spowodowała, że ostatecznie blok A (3400-3500 MHz) obarczony czasowymi i bezterminowymi ograniczeniami terytorialnymi, na bloku B (3500-3600 MHz) jest ich mniej, a na dwóch pozostałych blokach C (3600-3700 MHz) i D (3700-3800 MHz) nie ma ich w ogóle. Użyteczność czterech bloków nie jest więc taka sama, choć cena wywoławcza taką pozostaje. UKE argumentuje jednak, że właściwej wyceny dokonają sami oferenci w procesie aukcyjnym – w domyśle: blok A będzie miał finalnie najniższą wycenę, blok B cenę nieco wyższą, a bloki C i D będą kosztować najwięcej.
Według odsłuchów z rynku, różnice w przydatności bloków nie są w istocie duże. W najbardziej dotkniętym bloku A na stałe wyłączonych jest 33 gmin w woj. pomorskim i zachodniopomorskim – 1,3 proc. gmin w kraju. Gdyby liczyć potencjałem geograficznym ich znaczenie jest jeszcze mniejsze. Tę lukę każdy z operatorów może wypełnić siecią w paśmie 2600 MHz, zwłaszcza kiedy (jak Polkomtel) ma tych zasobów dużo. Wedle naszych informacji pierwsze symulacje wskazywały, że blok A może być tańszy od bloków C i D o kilkanaście, kilkadzieścia milionów złotych. Podkreśla się, że różnice w jakości bloków mogą mieć mniej charakter ściśle techniczny a bardziej marketingowy, jeżeli ktoś uzna za skuteczne rozgrywanie sloganu „pełnowartościowego” i „niepełnowartościowego” 5G. Rywalizacje o poszczególne bloki może mieć komponentę ambicjonalną.
Oficjalną strategią T-Mobile jest „jakość sieci”, wątpliwe więc by operator był zainteresowany blokiem pasma z lokalnymi częstotliwościami. Orange stara się nadążyć za konkurentem (i partnerem).