REKLAMA

Rynek telekomunikacyjny – stabilność czy iluzja?

Teza felietonu „Rynek w ruinie… a Orange podnosi dywidendę” idzie w kierunku, że Orange Polska ma się świetnie, bo ogłasza wypłatę 700 mln dywidendy. Tylko, czy to naprawdę jest wyznacznik kondycji całej branży? No nie. To raczej sygnał, że komuś czas pomalować fasadę, bo fundamenty zaczynają się kruszyć.

Można rzec, że większość dużych operatorów telekomunikacyjnych tonie w długach. Gdyby zabrać z dnia na dzień finansowanie dłużne, żaden z „wielkich” nie utrzyma się na powierzchni. I proszę, niech ktoś realnymi wyliczeniami udowodni mi, że jest inaczej!

Widać od wielu lat, że wielki biznes telko, przy okazji dostarczania usług telekomunikacyjnych, polega na nieustannym żonglowaniu zobowiązaniami. Dopóki kasa od abonentów płynie, a finansujący rolują długi i dosypują do nich kolejne transze, można udawać, że wszystko gra. Problem w tym, że wystarczy jeden foch „bankstera”, który się wycofa z umowy, jedna niezrolowana linia finansowania i... nagle okaże się, że na pensje w korpo nie wystarczy.

Gdyby właściciel małej firmy miał w swojej niewielkiej skali obsługiwać zadłużenie o wartości przekraczającej 50 proc. wartości swojego biznesu, to pewnie szukałby bezpiecznej przystani, gdzie w te pędy może wysiąść z tak dziurawej łajby. W korporacjach jest inaczej – bo tu zawsze można przemalować łajbę i udawać, że płyniemy dalej nową łódką ‒ vide pewien operator z 1,7 mld zadłużenia i 135 mln EBIDTA. Tenże zrolował ostatnio zadłużenie, dobrał gotóweczki i zmienił dyrektora finansowego. Historie o rozwiązywaniu problemów zdechłych koni w korpo nie wzięły się znikąd.

Orange dobrze zarządzane? Może i tak, ale co z tego?

Mecenas Woźny w sposób bardzo dyplomatyczny podszedł do tematu. Jego felieton mówi, że inwestowanie w akcje Orange przez ostatnie lata przynosiło straty, ale to wcale nie znaczy, że firma jest źle zarządzana. No dobrze. Może i Orange działa zgodnie z zasadami rynku, ale jeśli te zasady są chore, to trudno mówić o zdrowej sytuacji.

Zatem „prawda najprawdziwsza” to taka, że cały sektor telekomunikacyjny w Polsce idzie w dół. Mówi o tym jasno raport Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Wartość rynku realnie się kurczy, inflacja nie pomaga. Inwestycje spadły. Ciężko dyskutować w optymistycznym tonie z tymi danymi. Być może zorientowano się, że musi powstać inna narracja, biegunowo odległa od pesymistycznej.

Wracając na moment do Orange ‒ z okazji wyłączenia prądu na św. Barbary w Warszawie oraz wprowadzki Netronika na 23 Lutego w Poznaniu ‒ przypominam, że Orange w ciągu ostatnich 10 lat zbył nieruchomości o szacunkowej wartości 2,5 mld zł. Oprócz tego cały czas poprawia swój wynik poprzez zwolnienia i „zmiany organizacyjne”.

Sytuacja nabrzmiała chyba już tak dalece, że trzeba było coś wymyślić oprócz wyprzedawania sreber rodowych. Pamiętajmy, że często w dużych korporacjach premie menedżerów są powiązane z wynikami giełdowymi. Albo, wręcz, stołki managerskie. Są wyniki ‒ są stołki i premie. Nie ma wyniku ‒ nie ma stołka ani premii.