A jeżeli chodzi o tempo i stopę zwrotu z inwestycji w oba typy infrastruktury?
Nie jest żadną tajemnicą, że technologie radiowe są pod tym względem atrakcyjniejsze. Biorąc pod uwagę walory użytkowe i technologiczne sytuacja stopniowo się zmienia. Ponieważ ilość danych przesyłanych w sieciach mobilnych rośnie w szybkim tempie, to istnieje potrzeba zagęszczania optycznych sieci dosyłowych (tzw. backhaul), by ten ruch od klientów odebrać i przenieść do sieci transportowej. Zagęszczanie trwa wraz ze wzrostem konsumpcji mobilnej transmisji i stopniowo prowadzi do idealnego modelu, w którym każdy nadajnik będzie podłączony do sieci optycznej, z technologią radiową tylko w warstwie dostępu, a nie agregacji, jak jest teraz z powodu wciąż powszechnego korzystania z radiolinii.
Brakuje wam dzisiaj sieci optycznej do mobilnego backhaulu?
Jeśli tylko ilość danych rośnie na danym terenie, to staramy się dobudować linię optyczną do konkretnego nadajnika. Istnieje ścisła synergia między rozbudową sieci optycznej na potrzeby usług stacjonarnych i mobilnych.
Chciałbym jeszcze nawiązać do panelu dotyczącego finansowania inwestycji infrastrukturalnych. Czy Orange Polska posługuje się zewnętrznymi źródłami finansowania? A jeżeli tak, to jak oceniacie nastawienie rynku finansowego do kredytowania inwestycji w nowoczesną infrastrukturę telekomunikacyjną?
Korzystamy z różnych źródeł finansowania, w tym także z możliwości, jakie daje rynek finansowy. Jesteśmy jednak oceniani globalnie, a nie "per projekt". Instytucje finansowe interesuje bardziej nasza ogólna sytuacja i wskaźniki finansowe, niż pryzmat opłacalności poszczególnych projektów inwestycyjnych. Jesteśmy w innej sytuacji niż podmioty, które swoją strategię i model działania budują na inwestycjach infrastrukturalnych oraz hurtowej sprzedaży usług.
Z pana wspólnego wystąpienia razem z prezesem Tauronu Piotrem Kołodziejem wnioskuję, że po pilotażowej wspólnej inwestycji trzeba jeszcze kolejnych, aby się upewnić, że to ma ekonomiczny sens na szerszą skalę.
To niezupełnie tak. Widzimy, że współpraca inwestycyjna ma ekonomiczny sens. Mówiąc trywialnie do tej pory każdy z nas musiał wykopać własny rów i położyć w nim własne kable do tego samego budynku. Ale prace budowlane, to jeszcze nic. Ważniejsze, że trzeba było dwa razy przeprowadzić proces uzyskiwania uzgodnień i pozwoleń budowlanych. Współpracując, unikamy takiej sytuacji.
Oczywiście, nie wiemy jeszcze wszystkiego np. jak będzie w praktyce funkcjonowało utrzymanie wspólnej infrastruktury przez jedną ekipę serwisową. Do tej pory tylko raz symulowaliśmy naprawę awarii wspólnej sieci. Oby tak było i w przyszłości, ale może się kiedyś zdarzyć prawdziwy problem i wtedy nastąpi realna weryfikacja kooperacji.
Skoro korzyści są takie oczywiste, to czemu wspólne inwestycje liniowe nie stanowią rynkowej normy?
Orange Polska od wielu lat jest prywatną firmą i kieruje się rachunkiem ekonomicznym, działając na bardzo konkurencyjnym rynku. Dla nas dążenie do maksymalnej efektywności jest normą. Wszędzie szukamy możliwości redukcji kosztów, także poprzez współdzielenie nakładów inwestycyjnych. Przedsiębiorstwa użyteczności publicznej jak np. energetyka są pod mniejszą presją rynkową i inaczej ustawiają priorytety działania. Dlatego cieszę się z tego, co usłyszałem podczas jednego z paneli dyskusyjnych od Macieja Bando, prezesa Urzędu Regulacji Energetyki, że regulator pracuje nad nowym modelem kosztowym dla operatorów systemów dystrybucyjnych (OSD), który być może zaimplementuje system zachęt do wspólnych inwestycji.
Jak by to miało działać?
Dzisiaj tego nie wiemy, ale ogólna idea jest taka, że w zamian za wyższą efektywność działania OSD np. wspólne z innymi podmiotami inwestycje liniowe, podmioty te uzyskają korzystniejszą dla siebie regulowaną taryfę usług dystrybucyjnych. To może otworzyć zupełnie nowe możliwości współpracy inwestycyjnej pomiędzy rynkiem energetycznym i telekomunikacyjnym.
Dziękujemy za rozmowę.
rozmawiał Łukasz Dec