Z tego względu należy bardzo ostrożnie podchodzić do koncepcji, aby to przedsiębiorcy telekomunikacyjni stali się organami cenzury internetu. Taki był zresztą przekaz wspólnego wystąpienia siedmiu głównych izb gospodarczych skupiających przedsiębiorców telekomunikacyjnych (od mikroprzedsiębiorców do największych w kraju).
W przeciwieństwie do NASK, branża telekomunikacyjna nie ma żadnego doświadczenia w zakresie analizy treści zamieszczonych w internecie. Dotychczas sporadyczne przypadki blokowania przez przedsiębiorców telekomunikacyjnych treści ograniczały się jedynie do blokowania dostępu do wskazanych przez instytucje państwowe domen internetowych (w tym tych wskazanych przez NASK). Przepisy ustawy wychodzą poza tę dotychczasową praktykę i nakazują przedsiębiorcom telekomunikacyjnym samodzielne identyfikowanie treści jakie mają być blokowane.
Jest to odstępstwo nie tylko od polskich doświadczeń, ale również unijnych, gdzie obowiązki ograniczania dostępności pornografii internetowej nakładane są przede wszystkim na dostawców tych treści oraz dawców usług hostingowych. W apelu NASK do przedsiębiorców telekomunikacyjnych, niestety, pominięto te bardzo istotne zastrzeżenia tej branży, jak również fakt braku jej doświadczenia w zakresie stosowania cenzury internetu.
Rząd przerzuca na przedsiębiorców telekomunikacyjnych obowiązek społeczny, który sam powinien wykonać, a jednocześnie nie oferuje im żadnej pomocy ze strony instytucji państwowych, w tym kluczowej instytucji jaką jest NASK. Pomocy, która jest niezbędna, jeśli cel ustawy choć w przybliżeniu miałby być osiągnięty i to bez względu na wspomniane powyżej wątpliwości.
Powyższe problemy każą zastanowić się czy ustawa o ograniczaniu dostępności pornografii jest w swoim obecnym kształcie w ogóle możliwa do wykonania? Jest bowiem wątpliwe, czy przedsiębiorcy telekomunikacyjni potrafiliby skutecznie ograniczyć dostępność pornografii dla małoletnich, bez jakiegokolwiek wsparcia ze strony NASK czy innych instytucji państwowych. I czy ta wymuszona działalność „strażników moralności w internecie” nie przerodziłaby się w niekontrolowaną cenzurę treści, co jest podstawową obawą rynku telekomunikacyjnego. To z tego powodu izby telekomunikacyjne nalegały na publiczną debatę, czy i jak należy ingerować w dostępność treści w internecie oraz jakie mechanizmy kontrolne należy zastosować, aby nie doprowadzić do cenzury.
[śródtytuły od redakcji]