Tym bardziej szkoda, bo przez wiele samorządów Prezes UKE uznawany jest za wyrocznię w tematyce stacji bazowych i nierzadko postępowanie są zawieszane na czas otrzymania od Urzędu odpowiedzi na zapytanie ze strony samorządów.
Wszystkim uprościłoby życie uczestnictwo UKE, jako strony, w takim postępowaniu – chociażby w wybranych procesach, chociaż jasne, że to musiałoby się wiązać ze zwiększeniem poziomu zatrudnienia w Urzędzie.
Operator komórkowy nie może zmusić nikogo do wynajęcia działki czy powierzchni dachu do budowy stacji bazowej. Jak zatem miałby zrealizować zobowiązanie pokryciowe na danym obszarze, jeżeli w promieniu kilku kilometrów nie ma podaży miejsca? Nie ma, bo sąsiedzi potencjalnych dzierżawców przeczytali w internecie 5G jako technologii wojskowej „służącej do sterowania umysłami” i nie daliby im spokoju. Z kolei wspólnoty mieszkaniowe w negocjacjach w sprawie dzierżawy powierzchni dachowej mają coraz częściej zupełnie nierealne oczekiwania finansowe.
Kolejna sprawa to normy pola elektromagnetycznego ustalone grubo przed 1989 r., ciągle obowiązujące w Polsce, na poziomie 100-krotnie niższym niż w ogromnej większości krajów Unii Europejskiej. Procedowana nowela megaustawy przenosi co prawda kompetencje do ich określenia z Ministerstwa Środowiska na Ministerstwo Zdrowia, ale to wciąż jest „tylko” przeniesienie kompetencji, a nie potrzebna rynkowi zmiana. Historia pokazuje, że sygnalizowano i inicjowano już wiele zmian, których ostatecznie nie zrealizowano. Bez zmian norm PEM zaś na 70 proc. powierzchni województwa mazowieckiego nie będzie można zlokalizować stacji 5G na nowych częstotliwościach radiowych.
Budowany przez Instytut Łączności system informacyjny o PEM (SI2PEM) daje potencjalnie szansę na skrócenie czasu trwania procesu inwestycyjnego, ale znowu – system ma być operacyjnie gotowy dopiero w połowie przyszłego roku. Do tego kolejną legislacją prawa trzeba go będzie jeszcze osadzić w systemie prawnym, co nie będzie takie trywialne.
Operatorzy komórkowi absolutnie nie oczekują zmniejszeniem swojej odpowiedzialności związanej z budową stacji bazowych. Ta odpowiedzialność może być nawet większa, jeżeli – w zamian – cały proces będzie znacząco krótszy i bardziej przewidywalny, a spełnienie realnych i sensownie skonstruowanych wymagań będzie skutkowało pozytywną decyzją inwestycyjną.
Wydaje się, że nie ma już potencjału do kolejnych, pojedynczych poprawek i nowelizacji megaustawy, Prawa budowlanego i ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym. Pora usiąść i zaprojektować cały proces inwestycyjny od nowa. Bez tego zobowiązania pokryciowe nie mają sensu.
Podobnie, praktycznie niemożliwe do zrealizowania będą plany by w 2020 roku w zasięgu sieci 5G znalazły się cztery duże polskie miasta. Owszem, będą, ale pewnie w okolicach 2022 r., a może i później.
– Nie można niestety przyjąć, że kiedy zapewnimy rynkowi odpowiednie zasoby, to ten rynek sam – na zasadach komercyjnych i bez impulsu ze strony państwa – rozwiąże istniejące problemy rozwoju społeczno-gospodarczego – napisał niedawno na łamach TELKO.in Ignacy Święcicki w tekście pt. Przydział pasma dla 5G wymaga obowiązków pokryciowych. Pełna zgoda. Byleby temu rynkowi nie przeszkadzać i stworzyć mu takie ramy działania, aby biznes mógł działać jak najszerzej. Wtedy być może wystarczy tylko minimalna ingerencja państwa. Również, jeżeli chodzi o narzucenie zobowiązań pokryciowych przy udzielaniu rezerwacji na częstotliwości radiowe.
[tytuł i śródtytuły od redakcji]