Nie będzie raportu, bo Ministerstwo Cyfryzacji nie chce

Formalny wniosek (z własnej winy) składaliśmy dwa razy. W sumie zapytań było więc trzy, ale nikt w MC nie analizował meritum naszego pytania, dopóki nie pojawił się właściwy formalnie wniosek. Z tego powodu mieliśmy (błędną) nadzieję, że skoro nikt nie stwierdza, że nie ma podstaw prawnych, to MC chce nam raczej pomóc, ale koniecznie we właściwym trybie.

Nasz wniosek okazał się skomplikowany i wymagał wydłużonego czasu na odpowiedź. Ta wreszcie przyszła na początku wakacji. Minister cyfryzacji „odmówił wyrażenia zgody na ponowne wykorzystanie informacji sektora publicznego”.

Tajemnica przedsiębiorstwa, i w ogóle…

Punktując zastrzeżenia MC wobec naszego wniosku…

  1. Dane SIDUSIS są publicznie dostępne, ale dla każdego punktu adresowego samodzielnie.
  2. Zbiorczo dostępne są dane o punktach adresowych.
  3. Dla kwalifikowanych podmiotów dostępne są dane o zasięgach usług, ale nie o dysponentach sieci.
  4. Hurtowe udostępnienie danych zgodne z nasza prośbą, mogłoby narazić na szwank zasadę ochrony konkurencji lub tajemnicy przedsiębiorstwa, co wyklucza ustawa o otwartych danych.
  5. Istnieje analogia do systemu ksiąg wieczystych, w którego to przypadku Prezes Urzędu Danych Osobowych zakazał udostępniania numerów ksiąg w Geoportalu.

W odpowiedzi na nasz wniosek brak było dokładnego wyjaśnienia, w jaki sposób realizacja godziłaby w ochronę konkurencji i tajemnice przedsiębiorstwa. Oczywiście, zdajemy sobie sprawę, że części operatorów nie podoba się upublicznianie danych o ich zasobach, aczkolwiek naszym celem było zawsze skalkulowanie ich pozycji na rynku, a nie szczegółowe rysowanie map zasięgów.

Co uważamy za największą słabość argumentacji MC, to rzekoma ochrona danych przedsiębiorstwa. Dokładne dane o zasięgu każdego operatora są przecież dostępne w SIDUSIS! Co odpowiedź ministerstwa stwierdza nawet dwukrotnie. Każdy operator może sprawdzić zasięg sieci i usług konkurenta – co do adresu. Weryfikacja „na piechotę” pojedynczego domu, czy nawet ulicy nie stanowi i dzisiaj większego zachodu. Pewnie udałoby się nawet z mniejszą miejscowością. Dużo pracy mieliby operatorzy ponadregionalni oraz ogólnopolscy. Pobieżna analiza wykazała nam, że skopiowanie tych danych, które są dostępne ale ministerstwo odmawia ich w wersji zbiorczej jest całkowicie możliwe. Tyle, że zajęłoby nam około 16 lat ciągłej pracy. Odmowa ministerstwa, jako taka, nie chroni danych. Uniemożliwia nam tylko sporządzenie przeglądu rynku.

Jak ktoś chce, to się da

Oczywiście, jak ktoś chce to „się da”. Jest nam wiadome, że na rynku powstają bazy danych z zawartością SIDUSIS. Ma się rozumieć, nie poprzez ręczne sprawdzanie każdego adresu, ale przez automatyczne odpytywanie systemu. Jak nam powiedział jeden przedsiębiorca, nie jest to takie łatwe i zajęło mu około 2 miesięcy. Przyrostowe dane pobiera już jednak ponoć dosyć prosto.

Nie wiemy, czy taka metoda jest legalna, czy etyczna. Niemniej efekt jest dokładnie taki sam, jaki dałoby po prostu opublikowanie bazy SIDUSIS na dane.gov.pl, jak przez długie lata bazę SIIS publikował UKE. Wydaje nam się, że przez te dwa lata stan prawny dotyczący danych o infrastrukturze telekomunikacyjnej w Polsce się nie zmienił, ale interpretacja ministerstwa najwyraźniej jest zupełnie inna niż regulatora. Pytanie, jakie ogólne korzyści, jako rynek, osiągamy z faktu, że teraz tych danych do przetwarzania nie można otrzymać? Jeżeli wziąć pod uwagę ważką kwestię bezpieczeństwa publicznego, to rosyjskie FSB z pewnością dysponuje wszystkimi wersjami bazy SIIS, a teraz odpytuje bazę SIDUSIS nie mniej skutecznie niż krajowi przedsiębiorcy. Wygląda na to, że jedyną „korzyścią” z odmowy udostępniania danych będzie koniec naszych raportów o zasobach sieci optycznych w Polsce.