W poniedziałek na TELKO.in opublikowany został artykuł Piotra Woźnego "POPC na bezdrożach?" będący kolejną z licznych w ostatnich miesiącach, niestety teoretycznych, polemik wskazujących – jak rozumiem – na powody obniżenia priorytetu budowy sieci światłowodowych w Polsce. Czemu teoretycznych? Bo kluczowe dla rozważań o POPC są warunki brzegowe – zarówno finansowe, jak i techniczne – których niestety większość dyskutantów konsekwentnie nie formułuje. Szkoda.
Jedenaście spotkań Grupy ds. Sieci Szerokopasmowych powołanej w ramach Komitetu Monitorującego Program Operacyjny Polska Cyfrowa (KM POPC) poświęconych było dyskusji nad przeszło 100 problemami związanymi z kryteriami wyboru wniosków oraz charakterystyką i celami przyświecającymi tzw. "małym" i "dużym" konkursom. We czwartek 18 czerwca 2015 r. KM POPC przyjął kryteria dla "małych" konkursów adresowanych przede wszystkim do małych i średnich firm z budżetem jedynie 135 mln euro. To również warto już na wstępie zaznaczyć. Napisać również trzeba, iż Komisja Europejska zaakceptowała kryteria jesiennego naboru.
Warunkami brzegowymi w dyskusji o POPC powinny dobrze zdefiniowane warunki techniczne i warunki finansowe.
Warunki techniczne.
Myślę o analizie technologicznej faktycznej możliwości świadczenia usług na poziomie wymaganym przez Europejską Agendę Cyfrową (EAC) i Narodowy Plan Szerokopasmowy (NPS) w poszczególnych rozwiązaniach technologicznych względem warunków geograficznych i demograficznych. Często pomijanym niestety faktem jest, iż możliwości te (a zatem celowość budowy infrastruktury danego typu) zależą od gęstości zaludnienia i warunków środowiskowych.
Świetnie widać to, analizując sieci radiowe, których parametry zależą od dostępnego pasma/modulacji z jednej strony, a ilości terminali w zasięgu i tłumienności środowiska z drugiej strony. Pasmo radiowe nie jest z gumy, a odległość od nadajnika, drzewa, wzniesienia, czy mury po drodze degradują usługi. Mówiąc potocznie – nie da się upchnąć na sektorze radiowym dowolnej liczby odbiorców i zapewnić im 30 Mb/s. A możliwość "zagęszczania" nadajników i dodawania sektorów ograniczona jest dostępnymi kanałami, zakłóceniami urządzeń pracujących na tym samym paśmie i wreszcie gęstością masztów, jakie można postawić w terenie. Z analiz m.in. firmy doradczej Infostrategia wynika, iż nadajniki LTE musiałyby stać średnio co 1,5 km, by móc zapewnić 30 Mb/s na obszarach słabo zurbanizowanych. Im większa gęstość zaludnienia, tym ciaśniej trzeba by je lokować, choć przy współkorzystaniu z tych samych kanałów efekt byłby dla takiej operacji tyleż kosztowny, co skromny.
Truizmem wobec tego jest, że światłowody zapewniają w zasadzie dowolnie szerokie pasmo transmisyjne ( zawsze można też bezkolizyjnie dodać kolejne porty optyczne, bo nie ma żadnych zakłóceń między torami optycznymi), radząc sobie przy tym świetnie z dowolną gęstością portów. Poza tym sieci optyczne są całkowicie niewrażliwe na wyżej wymienione czynniki środowiskowe. Dla sieci optycznych technologia nie stanowi problemu. Problem stanowią jedynie finanse. Jak sądzę, wszyscy możemy się zgodzić z tą tezą.