To oczywiście odległa wizja, ponieważ obecnie sektory LTE są nie zatłoczone i transfery na poziomie 30-40 Mb/s w dół sieci są wciąż jak najbardziej możliwe. Jednakże ta sytuacja będzie ulegała zmianie na gorsze w postępie geometrycznym, wraz ze wzrostem liczby użytkowników. Agregacja kanałów z różnych zakresów częstotliwości nie spowoduje prostego pomnożenia dostępnej przepustowości dla klientów, chociażby ze względu na problemy związane z drastycznymi różnicami w propagacji pasm "niskich" i "wysokich".
LTE ma jeszcze jedną wadę: wykorzystanie modulacji OFDM wymaga, aby "przestrzeń radiowa" nie była współdzielona przez wiele stacji bazowych w tym samym czasie z uwagi na zakłócenia. To powoduje, że postawienie wielu stacji na tym samym kanale nie zwiększa radykalnie pojemności sieci. To jest fizycznie niemożliwe. Tutaj również widać pewne analogie do Wi-Fi: wzajemne zakłócenia od wielu stacji są zmorą, z którą kilku producentów próbowało walczyć między innymi za pomocą zewnętrznej synchronizacji opartej na systemie GPS. Niestety, z marnym skutkiem. LTE natomiast posiada wbudowaną w swój własny standard funkcję synchronizacji, pozwalającą na "upchanie" wielu stacji na danym terenie. Dzięki synchronizacji możliwe jest współdzielenie jednej częstotliwości przez wiele stacji poprzez współdzielenie "resource-bloków". Zasięg takiej sieci zwiększa się terytorialnie, ale na pojemności zysk jest niewielki. Aby umieszczać wiele nadajników na tym samym obszarze należy wykorzystać kolejne kanały, które z kolei nie są dostępne w niskich pasmach, gdzie zasięg jest większy.
W tym momencie dotykamy kolejnego ważnego aspektu technologicznego: jakkolwiek LTE na częstotliwościach 800 MHz doskonale poradzi sobie z penetracją nawet trudnych obszarów, to jednocześnie pojemność i wydajność tego systemu będzie mocno ograniczona.
Czy zatem ktoś w tym momencie ma jeszcze wątpliwości, skąd biorą się "lejki" albo wynalazki w stylu Fair Usage Policy, czy inne „nielimitowane” oferty z ukrytym limitem? Otóż biorą się stąd, że LTE nie udźwignie technicznie ofert bez limitów dla wszystkich. Stąd prosty wniosek, że LTE pełnym substytutem łącza kablowego nie jest i nigdy nie będzie.
Czy Narodowy Plan Szerokopasmowy będzie realizowany przy założeniu, że na jednym sektorze LTE będzie pracować maksymalnie 10 użytkowników? Jak przy takim założeniu miałby się domykać biznes, biorąc poprawkę na kwoty, które są jeszcze do wydania na urządzenia i na częstotliwości w (słynnej już) "aukcji 800"? Komercyjnie – raczej nie ma szans. Natomiast jeśli budowa sieci będzie finansowana z dotacji, to... w dotacjach wszystko jest możliwe, jak pokazują spektakularne przykłady z przeszłości.
Gołębie pocztowe wiecznie żywe
W 1990 r. w ramach żartu primaaprilisowego opracowano standard transmisji za pomocą gołębi pocztowych (RFC 1149). Co więcej, następnie udowodniono, że transmisja za pomocą gołębi potrafi być sporo szybsza, niż po linii ADSL. Pojedynczy gołąb jest bowiem w stanie przenieść dziesiątki gigabajtów danych na dystansie 20 kilometrów w około godzinę, co jest bardzo dobrym wynikiem, porównywalnym z obecnymi sieciami. Technologia transportu danych przez gołębie jest również neutralna technologicznie. Implementacja standardu nie zależy bowiem od rasy gołębia. Nawet da się zaimplementować na inne ptaki, również mechaniczne. Obliczono bowiem, że Boeing 747 wypełniony płytami blu-ray na trasie Nowy Jork – Los Angeles jest w stanie osiągnąć prędkość transmisji 37 terabajtów na sekundę!
Odnoszę nieodparte wrażenie, że próbując LTE zakwalifikować jako NGN, ktoś posłużył się "tokiem rozumowania", który zawiera RFC 1149. LTE nie rozwiązuje nadal szeregu problemów, które pozostają od dawna problematyczne we wszystkich dostępach bezprzewodowych typu punkt-wiele punktów. Trudno bowiem zachwycać się pingiem na poziomie 30-40 ms, kiedy sieci ethernetowe, czy nawet Wi-Fi (!) mogą od zarania chwalić się pingiem jednocyfrowym. W związku z tym, że użytkownicy dostępów komórkowych są mobilni, trudny do opanowania jest również jitter, czyli zmiana opóźnień transmisji w czasie – parametr na który szczególnie są wrażliwe sygnały pochodzące od aplikacji czasu rzeczywistego. Zmiany w opóźnieniu wprowadzane są w wyniku silnie zmiennych w czasie warunków transmisji oraz przez buforowanie danych. Aby sieć była przygotowana do transmisji głosu i sygnałów wideo (czyli wszystkiego czego należy oczekiwać od sieci NGN) należy ten parametr ograniczać, co nie zawsze jest fizycznie możliwe.