Propaganda na propagandę
Choć konsolidacyjne cele operatorów są bardzo proste (poprawa efektywności), to w publicznej dyskusji także szermują politycznymi argumentami. Zwykle przekonują, że konsolidacja i poprawa efektywności zwiększy ich skłonność do inwestycji i innowacyjnych poszukiwań. Na tę tezę we wpomnianym artykule powołuje się The Economist. To jest jednak argument za konsolidacją równie nieprzekonujący jak kontrargument przeciw – że redukcja liczby graczy oznacza wzrost cen.
Inwestycje są narzędziem działalności gospodarczej i realizowane nie tyle w bezpośrednim związku z ogólną dobrą lub złą koniunkturą, ile z przewidywaną stopą zwrotu z danego projektu. Jeżeli zadowalającego zwrotu z inwestycji nie ma, to środki wypłaca się udziałowcom. Polkomtel, Orange, T-Mobile realizowały wielkie inwestycje równolegle ze spadkiem wartości polskiego rynku mobilnego. Choć ten rynek nadal się kurczy, to operatorzy nie wahają się zabudżetować potężnych kwot (możliwe, że nawet 5–6 mld ) na częstotliwości radiowe 800 MHz. Wystarczy pobieżna analiza prezentacji Orange i Deutsche Telekom z 2009 r. odnośnie utworzenia wspólnej sieci EE, czy prezentacji Telefoniki z 2013 r. odnośnie połączenia E–plus z O2 w Niemczech, aby stwierdzić, że podstawowe oszczędności wynikają z redukcji CAPEX i OPEX na infrastrukturę. Podobnie jak trudno zobaczyć prosty związek między konsolidacją a wzrostem cen, tak samo trudno zauważyć prosty związek między konsolidacją a wzrostem wartości inwestycji. Raczej odwrotnie, ponieważ gros inwestycji operatorów mobilnych, to systemy IT i infrastruktura sieciowa, a oba te obszary ulegają redukcji w ramach fuzji.
O rzekomej innowacyjności trudno w ogóle coś powiedzieć. Jedyne co przychodzi na myśl, to większe bazy abonentów połączonych sieci, które teoretycznie podnoszą efektywność wdrażania innowacji. Niemniej, patrząc na historię rynku mobilnego w ciągu ostatnich 15 lat trudno zauważyć wyższą skłonność do wdrażania innowacyjnych produktów w okresie lepszej koniunktury, niż dzisiaj.
Można się więc spodziewać, że oczach analityków Komisji Europejskiej potencjalne korzyści z przyzwolenia na fuzje są bardzo blade, a potencjalne straty wyraźniejsze. Abstrahując od wizji wzrostu cen, znika marka operatora, część jego infrastruktury, a wybór dla konsumenta jest mniejszy. Na drugiej szali jest jednak uszanowanie zasad wolnego rynku i autonomicznych decyzji przedsiębiorców telekomunikacyjnych, którzy walczą o rentowność swojego biznesu. Do monopolizacji poszczególnych rynków mobilnych jest jeszcze daleko, bo na razie w Europie wracamy do tego, od czego żeśmy zaczynali: trzech graczy na rynku.
Tutaj nasuwa się jeszcze jedna uwaga. Chociaż Komisja długo zastanawia się nad każdą kolejną fuzją, to jeszcze żadnej nie zablokowała (pod tym względem w rzekomo bardziej liberalnych Stanach Zjednoczonych jest gorzej). Niewykluczone, że publicznie artykułowane wątpliwości co do rynkowej konsolidacji, jak te które w stosunku do fuzji na duńskim rynku wyraziła komisarz Margrethe Vestager mają tylko przygotować strony na wyśrubowane "warunki zawieszające". Komisja zwykle oczekuje zbycia części pasma radiowego oraz pełnego otwarcie drzwi dla MVNO. W ten sposób redukuje skutki procesów, które jej się za bardzo nie podobają, ale konieczność których – sądząc z faktów – aprobuje.