Trzyletni spór o osiem słupów
Także Grzegorz Czarczyński, właściciel firmy G-Net ze Starego Kisielina w województwie lubuskim nie ma satysfakcji z projektu decyzji, jaki przedstawił UKE odnośnie wykorzystanie przez jego firmę słupów Enei. W projekcie decyzji UKE zobowiązał firmę energetyczną do udostępnienia operatorowi ośmiu słupów w Starym Kisielnie. UKE określił, stawkę udostępnienia pojedynczego słupa na poziomie 7,25 zł plus VAT miesięcznie. Jednak z zastrzeżeniem, że stawka opłaty będzie podlegać waloryzacji z początkiem każdego roku kalendarzowego w oparciu o wskaźniki wzrostu cen towarów i usług konsumpcyjnych ogłoszonych przez Główny Urząd Statystyczny. Według Grzegorza Czarczyńskiego w jego przypadku cena jest do przyjęcia, ale sprawa się ciągnęła zdecydowanie zbyt długo.
– W uzasadnieniu decyzji UKE informuje, że sprawa zaczęła się w 2013 r., jednak już w 2012 r. zacząłem rozmawiać na ten temat z Eneą. Nie można z całą inwestycją czekać trzy i pół roku, by uzyskać zgody na wykorzystanie ośmiu slupów niskiego napięcia. Musiałam sobie poradzić w inny sposób – mówi Grzegorz Czarczyński.
Zapowiada, że jednak sprawy nie odpuści, bo kosztowała go dużo nerwów i pieniędzy (musiał sam pokryć koszty ekspertyzy). Śmieje się, że gdy w życie wchodziła megaustawa telekomunikacyjna UKE przedstawiał z dumą "megapająka" (graficzną wizualizację zasad działania ustawy), jak z nowego prawa korzystać, jednak jak pokazała jego sprawy. Urzędnicy opracowali informatyczne narzędzie jako sztukę dla sztuki, bo go nie wykorzystują. Decyzje o dostępie do infrastruktury UKE miał bowiem wydawać w ciągu 90 dni, tymczasem w odpowiedziach na regularne zapytania operatora tłumaczył, że sprawa jest niezwykle trudna i wymaga dalszego badania. G-Net rozważa wniesienie sprawy przeciwko UKE do sądu administracyjnego o to, że urząd przewlekle prowadził postępowanie.
– Projekt decyzji w końcu wydali, ale po tym jak w telewizji ukazały się dwa materiały na ten temat – uważa Grzegorz Czarczyński.
Ani projekt decyzji UKE, ani medialny szum jednak nie działają na Eneę. Jak informuje właściciel G-Netu po opublikowaniu projektu decyzji poszedł do Enei, ale tam poinformowali go, że i tak na te słupy go nie wpuszczą. Zapowiada jednak, ze zamierza w tej sprawie udać się do zarządu Enei w Poznaniu, bo na razie rozmawiał tylko w oddziale w Zielonej Górze.
– Jestem świadomy, że mają swoje sposoby i mogą próbować zabić mnie "papierologią". Tak się działo, gdy kilka lat temu wystąpiłem o udostępnienie słupów energetycznych – mówi Grzegorz Czarczyński. Zwraca uwagę, że projekt decyzji UKE daje Enei taką sposobność, np. nie precyzując w jakim czasie firma energetyczna ma udostępnić dokumentajcę techniczną do słupów. Jest stosowane określone "bez zbędnej zwłoki".
– To może być zarówno i dzień, i siedem dni, i trzy miesiące – mówi Grzegorz Czarczyński.
Inwestycję w Starym Kisielnie realizował on z własnych środków. Jak mówi przymierzał się do konkursu w 8.4 POIG, ale chciał mieć wcześniej wyjaśnione sprawy z energetyką. Sprawa ciągnęła się jednak latami i nie zdążył wystartować w konkursie, by pozyskać środki na inwestycje.
Eugeniusz Gaca, wiceprezes KIGEiT, gdy wchodziła w życie megaustawa, mówił, że UKE ma narzędzie, które może pomóc inwestorom w przyspieszaniu inwestycji. Zastrzegał wszakże, że jego skuteczność zależeć będzie od tego, na ile UKE potrafi sprawnie radzić sobie w bataliach, jakie przeciwko zapisom megaustawy zaczną wytaczać firmy energetyczne, czy zarządcy dróg. W ocenie właścicieli firm Sejnet i G-Net, UKE w tym względzie działa bardzo nieporadnie.