Do końca 2020 r. każdy Polak ma mieć możliwość korzystania z internetu o przepływności co najmniej 30 Mb/s, a przynajmniej połowa gospodarstw domowych winna abonować łącza o prędkości minimum 100 Mb/s – to cele wnikające zarówno z zapisów Europejskiej Agendy Cyfrowej, jak i Narodowego Planu Szerokopasmowego. Jedno i drugie ma stworzyć Europejczykom szansę dostępu do zaawansowanych usług cyfrowych wysokiej jakości.
Jednak już dzisiaj jasne jest, że spełnienie tego pierwszego z celów (30 Mb/s dostępne dla wszystkich) jest mało realne. Mówił o tym na ostatniej konferencji Sieci Szerokopasmowe dr Dominik Batorski, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego i współautor Diagnozy Społecznej. Z niej wynika, że łączem o przepływności co najmniej 30 Mb/s dysponuje obecnie około 25 proc. gospodarstw domowych w Polsce.
– Tendencja jest jednak taka, że przepływność łączy podwaja się co 19 miesięcy. Na podstawie dzisiejszych danych prawdopodobne jest więc, że do 2020 r. połowa gospodarstw domowych w Polsce będzie dysponować łączem 100 Mb/s. I w tym względzie spełnimy założenia Europejskie Agendy Cyfrowej – mówi Dominik Batorski. Jego zdaniem trudniej będzie zrealizować drugą część zadania, czyli zapewnić wszystkim Polakom możliwość dostępu do internetu o przepływności 30 Mb/s.
– Według moich szacunków w tym przypadku będzie bardzo dobrze, gdy w 2020 r. 85-92 proc. gospodarstw domowych będzie mogła korzystać z takich łączy – mówił Batorski.
Złudny ideał
Nie on jeden sceptycznie podchodzi do możliwości spełnienia założeń Agendy Cyfrowej w Polsce. Głośno o tym mówił już wcześniej na konferencjach Maciej Witucki, były prezes Orange Polska, który podkreślał, że inaczej niż w Europie Zachodniej, gdzie na wsi mieszka 5 proc. populacji, w Polsce wskaźnik ten wynosi 30 proc. Witucki pisał o tym też w maju tego roku na łamach TELKO.in.
– Nie da się z Brukseli zadekretować rozwiązań, które będą racjonalne i równie łatwe do spełnienia dla Berlina, Kopenhagi, Warszawy, Aten czy Bukaresztu. Oczywiście, można próbować, papier jest cierpliwy, ale efekty mogą okazać się podobne do tych, jakie osiągała nieboszczka RWPG. (…). Z ekonomicznego punktu widzenia inwestycje w światłowody na obszarach słabo zurbanizowanych o rzadkiej zabudowie są równie racjonalne jak budowa zjazdów z autostrady do wiejskich zagród w szczerym polu – twierdzi były szef Orange (od niedawna prezes Work Service). I apelował, by przestać gonić za złudnym ideałem, jakim jest Agenda Cyfrowa.
W tej kwestii z Wituckim zgodna wydaje się być Anna Streżyńska, która niedawno objęła funkcję ministra cyfryzacji. Charakterystyczne, że ubiegłym tygodniu podczas konferencji Sieci Szerokopasmowe, gdy apelowała o entuzjazm przy realizacji dzieła, jakim będzie budowa szerokopasmowej infrastruktury dostępowej. Zaznaczyła, że nie nawiązuje tu do Europejskiej Agendy Cyfrowej.
– To dla mnie tylko dokumentem unijny, a my to robimy przecież przede wszystkim do naszych bliskich, dla naszych dzieci – mówiła Anna Streżyńska. Te słowa nie mogą być zresztą zaskoczeniem, bo była prezes UKE znana była ze sceptycznego stosunku do brukselskiej biurokracji. 2,5 roku temu Streżyńska w jednej z wypowiedzi zauważyła, że już nierealne stało się zapewnienie dostępu do internetu w każdym miejscu kraju do 2013 r. I dodała, że nie uważa dokumentu, jakim jest Europejska Agenda Cyfrowa za dobry, z uwagi na jego socjalistyczny charakter.